sobota, 31 stycznia 2015

Najlepsze z możliwych ujęć…


Nastrój Wiktora od zabawy sylwestrowej jest iście szampański. Wystarczyła niewielka seria zastrzyków, aby ból nogi ustąpił i mój mężczyzna znów mógł odkrywać wszystkie uroki życia, którymi raczył się w poprzednim roku. Historię o tym, jak ja powitałam nowy rok, a raczej w czyich ramionach, wolałam zachować dla siebie. Po co burzyć jego spokojną egzystencję? O dziwo, od świątecznej przygody Adam milczał, natomiast mój sylwestrowy kochanek każdego dnia atakuje mnie propozycją spotkania. Nie jestem pewna czy tego chcę. Zwłaszcza, że Wiktor ostatnimi czasy był wyjątkowo kreatywny i bardzo hojny…


„Mam dla Ciebie prezent, kochanie. To coś o czym zawsze marzyłaś.” – szeptał Wiktor, wioząc mnie w nieznanym kierunku. Pomimo usilnych próśb nie chciał zdradzić naszej destynacji. Jedynie nakazał mi wykonanie starannego makijażu oraz założenie ślicznego kompletu Victoria’s Secret, który kosztował go z pewnością niebagatelną sumkę. Wreszcie przybyliśmy na miejsce. Dopiero gdy ujrzałam wielki napis na drzwiach „studio fotograficzne” zrozumiałam, że czeka mnie erotyczna sesja zdjęciowa! Nie miałam pojęcia, skąd dowiedział się o tej fantazji, skoro nigdy nie pisnęłam pół-słowa w tym temacie! Ucieszyłam się jak mała dziewczynka na widok nowej lalki Barbie, a moja radość sięgnęła zupełnego szczytu gdy dowiedziałam się, że w czasie tej sesji nie będę zupełnie sama! Już od progu powitał nas całkiem przystojny fotograf, oraz stylistka, mająca przygotować nasze twarze i ciała. W moim przypadku poprawek nie było wiele, jednak twarzy Wiktora, zupełnie pozbawionej pudru, należało poświęcić trochę pracy, oczywiście w celu dokonania czysto scenicznej korekty. W tym czasie fotograf tłumaczył mi, jaki jest jego zamysł artystyczny. Cóż… rzadko trafia się tak pomysłowy i odważny profesjonalista ;) Zdjęcia rozpoczęliśmy od zrzucenia szlafroków, tworząc przeróżne pozy i dynamiczne ujęcia rodem z popularnych pism o charakterze erotycznym. Były truskawki, lizaki, lody i całe mnóstwo bitej śmietany. Przyszła jednak pora na nieco ostrzejsze „pstryczki”. Wiktor łagodnie zsunął ze mnie biustonosz, wpijając się ustami w sterczący sutki, a ja skierowałam swoje uwodzicielskie spojrzenie w prost na zadowoloną minę fotografa. Jego spojrzenie nagle stało się dziwne… jakby wyuzdane, władcze i zarazem wyjątkowo seksowne. Niemal uwodził mnie z każdym delikatnym drgnięciem kącika ust, z każdym lubieżnym uśmieszkiem. Kiedy wreszcie i moje stringi zostały odrzucone poza zasięg obiektywu, rozpoczęła się główna część tej przygody… namiętny seks uwieczniony na fotografii… widziany okiem mistrza. Wystarczyło, aby Wiktor tylko zbliżył się do mnie, by w oczach fotografa zaiskrzyła nutka zazdrości. „Panie Wiktorze, proszę udać się do Irminy (stylistka) w celu poprawienia fryzury i makijażu. Jest pan strasznie nieelegancki na tych ujęciach.” Na zarzut braku elegancji Wiktor zawsze reaguje alergiczne. Wyskoczył jak oparzony z łóżka i zakładając bokserki w pośpiechu, pobiegł na parter owego studia. W tym czasie zdarzyła się rzecz, której z całą pewnością nie przewidywał plan całej sesji… Mężczyzna podszedł do mnie z aparatem w ręku, bardzo blisko… a potem opuścił spodnie i wyciągnął zza bielizny swoją widoczną już od dłuższego czasu erekcję. „Spróbuj. Jest lepszy niż truskawki.” Jego bezpośredniość jednocześnie zawstydziła mnie i zainspirowała. Wiedziałam, że Wiktor nieprędko wróci, a poza tym, usłyszę jego kroki na schodach. Dlatego szybko zabrałam się za zadowalanie pana fotografa moimi ciepłymi i wilgotnymi ustami. Gdy tylko podnosiłam oczy ku górze, oślepiał mnie ostry błysk flesza. Szybko zdałam sobie sprawę, że mój lubieżny kochanek chce uwiecznić ten moment! Dlatego starałam się pieścić go w teatralnym, bardzo efektownym stylu. Nawet moment jego obfitego orgazmu nie mógł zostać pominięty. Cała seria ujęć, sekunda po sekundzie, rejestrowała mój różowy języczek, pokrywający się przyjemnie słodką, białą pierzynką… Tymczasem powrócił mój prawdziwy partner. Zadowolony i nieświadomy tego, co przed chwilą zdarzyło się w studio, powrócił do swoich wcześniejszych zajęć. Jednak nim oboje zdążyliśmy zaprezentować przed obiektywem wszystkie znane nam pozycje, zarezerwowany czas dobiegł końca i trzeba było opuścić budynek. Ściskając jego dłoń na pożegnanie czułam się wyjątkowo dziwnie…
Zdaję sobie sprawę, że graficzna obróbka zdjęć wymaga nieco czasu. Faktem jest jednak, że wiem, które z nich jako pierwsze zostały wzięte pod uwagę. Właśnie dziś otrzymałam pokaźny ich pliczek, dostarczony przez kuriera… wraz z olbrzymim koszem herbacianych róż ;)
Weronika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz