piątek, 23 stycznia 2015

(Nie)grzeczna śnieżynka

Przygotowania do świąt czas zacząć!
Już niebawem grudzień. Wprawdzie śniegu jeszcze nie ma, ale witryny sklepów od tygodni skrzą się barwnymi światełkami, czerwonymi mikołajami i zielonymi choinkami. Jednym słowem, przedgrudniowy zawrót głowy! Przy okazji wizyty w Warszawie postanowiłam odwiedzić Złote Tarasy i nieco odświeżyć swoją garderobę. Jak się później okazało nie był to najlepszy pomysł. Ilość ludzi przypadająca na metr kwadratowy galerii znacznie przerosła moje wyobrażenia. Ostatecznie te przygodne zakupy skończyły się na wizycie w drogerii i kilku butikach z bielizną. Lawirując pomiędzy przymierzalnią a filigranowymi wieszakami coraz szybciej dochodziłam do wniosku, że projektanci bielizny sprzedawanej w topowych Polskich sklepach nie mają za grosz wyobraźni. Powiew nudy, odgrzewane fasony ubiegłej dekady, biało-czarne schematy. O ile klasyczna mała czarna jest zdecydowanym faworytem w mojej szafie, o tyle „klasyka” w tym, co skrywam pod sukienką, jest jak najbardziej niewskazana, przynajmniej w moim mniemaniu. Jak każda kobieta lubiąca „nocne życie”, kocham koronki, kokardki, panterki, zeberki, sznurowania i prześwitujące siateczki. Nie wiem, czy istnieje drugi tak wiarygodny wskaźnik temperamentu kobiety, jakim jest jej bielizna…
Przez tych kilka wpisów zdążyliście mnie poznać na tyle, aby w jeden moment rozszyfrować, że zwykle nie bywam zainteresowana zwyczajnymi figami i bawełnianymi biustonoszami. Dlatego przedświąteczne zakupy postanowiłam zrealizować w jednym ze znanych sklepów internetowych, poleconym przez miłego czytelnika :) Zgodnie z obietnicą zamówiłam nieodbiegający od klimatu świąt komplet seksownej śnieżynki, a poza nim wyjątkowy gorset i koronkowe pończochy z kokardkami. Szczególną uwagą obdarzyłam właśnie wybór tego „mikołajkowego” wdzianka – dokładnie 6 grudnia Wiktor wraca z Paryża. Jak przypuszczam, obdaruje mnie wyjątkowymi perfumami. W rewanżu przygotowałam dla niego mały prezent. Niestety, nie mogłam przewidzieć, że ktoś skorzysta z niego wcześniej…
Dzwonek do drzwi. Szczekanie luny. Tym razem uporczywe pukanie. Przez wizjer dostrzegłam nieogoloną twarz trzydziestolatka o podenerwowanym spojrzeniu. Wprawdzie miałam na sobie tylko szlafrok, ale ostatecznie otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się szalenie przystojny brunet, z burzą kasztanowych włosów, kilkudniowym zarostem i idealną muskulaturą, przebijającą się przez dość obcisłą koszulkę firmy kurierskiej. Dokładnie wyczułam moment, w którym zaskoczenie odebrało mu głos – swoje spojrzenie skierował na przebijające się spod cieniutkiej satyny sutki, po czym rzucił zduszonym głosem „Przesyłka dla pani…”.
„Zapraszam do środka. Muszę sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku.” – z uśmiechem wskazałam nieznajomemu kanapę w salonie, a sama udałam się do kuchni. Widziałam, jak patrzył na mnie zahipnotyzowany, niczym wędrowiec spragniony wody w upalny dzień. Dziwny dreszcz przebiegł przez moje podbrzusze. Po głowie krążyły mi setki niegrzecznych myśli, których nie odpędził nawet porządny łyk lodowatej wody. Nożykiem nacięłam elegancki pakunek i wydobyłam z niego swoje zamówione cudeńka. Oczywiście, wszystko w jak najlepszym porządku – towar w 100% zgodny z opisem (pomijam ten, który siedział w moim salonie, bo to widocznie tylko nieprzewidziany gratis). Niewiele myśląc, zrzuciłam z siebie zbędny materiał szlafroka i z zapałem małej dziewczynki wskoczyłam w czerwoną, prześwitującą haleczkę. Oczywiście pasowała idealnie… I wtedy poczułam rozpalone męskie dłonie na moich pośladkach. Odwróciłam się przerażona. Próbowałam zaprotestować, ale on natychmiastowo zamknął moje usta nie brutalnym pocałunkiem. Przez chwilę starałam się wyszarpać z jego objęć, jednak to podniecenie wzięło górę i wreszcie uległam urokowi chwili. Zębami zsunął ze mnie ramiączka halki uwalniając zza objęć koronki obie piersi, aby chwilę potem przyssać się do nich z pasją. Cała gra wstępna nie trwała zbyt długo, lecz możliwe jest, że z rozkosznego amoku w pamięci pozostały mi jedynie maleńkie fragmenty układanki naszych ciał… To zdecydowanie nieprawdopodobne, alby zapomnieć o tym, jak posiadł mnie we władanie przy kuchennym blacie. Nerwowo wbijał palce w moje włosy, pragnąc przytrzymać moją głowę jak najniżej powierzchni. Po raz pierwszy w życiu usłyszałam jęk mężczyzny, który pragnie doznać rozkoszy. Im głośniejsze dźwięki wydawał mój kochanek, tym mocniej napierał na moje pośladki. Był tak bardzo zachłanny, tak głodny mojego ciała, że jego dłonie wciąż błądziły po moich plecach, brzuchu i piersiach, jak gdyby poszukiwał na skórze absolutnego spełnienia swojej żądzy. Jego brutalność i zdecydowanie sprawiały mi olbrzymią satysfakcję, choć po raz pierwszy tak naprawdę pojawił się przy mnie ktoś, kto potrafił mnie ujarzmić i w pełni podporządkować. Wreszcie oboje dotarliśmy na szczyt i będąc szczerą, nie wiem, które z nas krzyczało wówczas głośniej.
Pamiętam jeszcze, że wracaliśmy do żywych siedząc na podłodze, oparci o ścianę. Oddychał ciężko i z trudem, jak po wniesieniu wyjątkowo masywnej przesyłki na 10 piętro. Nagle zerwał się na równe nogi i w pośpiechu zaczął zakładać ubrania. Z tylnej kieszeni wydobył małą karteczkę, na której szybko coś naskrobał. Nachylił się, ucałował mnie w usta i delikatnie wsunął między piersi mały rulonik.
„Do zobaczenia” – szepnął.
Dopiero kiedy drzwi się zamknęły, podniosłam się z podłogi i wydobyłam zza halki sekretny liścik. Schemat jak z filmu, doprawdy. Chociaż nie twierdzę, że numer telefonu milej byłoby otrzymać na jakiś czas przed intymnym spotkaniem ;)
Weronika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz