poniedziałek, 5 stycznia 2015

Ogród pełen rozkoszy


Zjawił się w moim domu ponownie, po około dwóch kwadransach i od razu zabrał się za przycinanie gałązek żywopłotu. Do tego czasu powietrze nieco się ochłodziło, więc jego boski tors, osłonięty flanelową koszulą, pozostawał poza zasięgiem mojego wzroku. Odprężona i uspokojona przygotowywałam w kuchni południowy lunch. Dla nas dwojga, rzecz jasna.


Minęła 13 i posiłek stanął już na stole. Zawołałam Adama przez kuchenne okno, ale ten pojawił się dopiero po kilku minutach. Bez słowa wślizgnął się za najdalsze miejsce przy stole, nałożył sowitą porcję i jadł w ciszy, zupełnie nie patrząc w moją stronę. Czułam się tak, jakby podświadomie wyczuwał moje zainteresowanie swoją osobą, które, zamiast zachwycać, wzbudzało w nim niechęć i zażenowanie. Być może nadal uważałabym, że byłam mu obojętna, gdyby nie to, co zobaczyłam bezpośrednio przed jego wyjściem z jadalni. Mianowicie, gdy Adam wstał od stołu, przez jego spodenki przebijała się wyraźna erekcja. Zmył się w nadziei, że nic nie zauważę, ale uwierzcie mi – TEGO nie dało się zignorować wzrokiem! Siedziałam jeszcze kilka chwil za stołem, próbując opanować wibracje mojego podbrzusza. Nie wiedziałam, jak zachować się w tej sytuacji: z jednej strony, oboje pragnęliśmy swoich ciał, z drugiej strony, było to co najmniej niepoprawne… Cóż, raz się żyje. Obiecywałam sobie zmiany i zamierzam dotrzymać słowa.

Wkroczyłam do ogrodu w satynowym szlafroczku. Adam początkowo udawał, że nie dostrzega mojej obecności, choć ostatecznie powoli zbliżył się do mnie, onieśmielony i niewinny. Poprowadziłam jego dłoń tak, aby dotykała moich sutków, przebijających się przez cienką warstwę materiału. Subtelnie zbliżyłam do niego usta i delikatnie musnęłam słony od potu policzek. Tylko tyle wystarczyło, aby w tym powściągliwym chłopcu obudzić prawdziwego demona rozkoszy. Szybko zerwał ze mnie szlafrok, chwilę błądził rozgrzanymi dłońmi po moim drżącym ciele, a potem ujął za nagie biodra i z impetem rzucił na świeżo skoszony trawnik. Znów straciłam głowę. Z tamtej chwili pamiętam jedynie zapach ziemi, szum liści… i jego miękkie usta na moim wilgotnym łonie. Delikatnie przesuwał swój język w górę i w dół, aż mój jęk wypełnił całą przestrzeń nad nami. Wtedy wtargnął we mnie z całej siły. Czułam, z jaką żądzą i ekscytacją delektuje się moim ciałem, jak jego ręce drżą, a powieki zamykają w ekstazie. Oplatając udami opalone ciało Adama, wspinałam się na szczyt coraz szybciej… i szybciej… Aż zdobyliśmy go razem, złączeni namiętnym pocałunkiem, nasyceni pulsującą rozkoszą…

Od kilku dni nie przespałam całej nocy. W tajemnicy przed Wiktorem, przez kuchenne okno wypatruję Adama. W prawdzie nie życzę nikomu źle, ale nie byłabym szczera pisząc, że nie oczekuję na kolejną zdrowotną niedyspozycję ogrodnika. Kto wie, może znowu wyśle zastępstwo?

Weronika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz