sobota, 31 stycznia 2015

Najlepsze z możliwych ujęć…


Nastrój Wiktora od zabawy sylwestrowej jest iście szampański. Wystarczyła niewielka seria zastrzyków, aby ból nogi ustąpił i mój mężczyzna znów mógł odkrywać wszystkie uroki życia, którymi raczył się w poprzednim roku. Historię o tym, jak ja powitałam nowy rok, a raczej w czyich ramionach, wolałam zachować dla siebie. Po co burzyć jego spokojną egzystencję? O dziwo, od świątecznej przygody Adam milczał, natomiast mój sylwestrowy kochanek każdego dnia atakuje mnie propozycją spotkania. Nie jestem pewna czy tego chcę. Zwłaszcza, że Wiktor ostatnimi czasy był wyjątkowo kreatywny i bardzo hojny…


„Mam dla Ciebie prezent, kochanie. To coś o czym zawsze marzyłaś.” – szeptał Wiktor, wioząc mnie w nieznanym kierunku. Pomimo usilnych próśb nie chciał zdradzić naszej destynacji. Jedynie nakazał mi wykonanie starannego makijażu oraz założenie ślicznego kompletu Victoria’s Secret, który kosztował go z pewnością niebagatelną sumkę. Wreszcie przybyliśmy na miejsce. Dopiero gdy ujrzałam wielki napis na drzwiach „studio fotograficzne” zrozumiałam, że czeka mnie erotyczna sesja zdjęciowa! Nie miałam pojęcia, skąd dowiedział się o tej fantazji, skoro nigdy nie pisnęłam pół-słowa w tym temacie! Ucieszyłam się jak mała dziewczynka na widok nowej lalki Barbie, a moja radość sięgnęła zupełnego szczytu gdy dowiedziałam się, że w czasie tej sesji nie będę zupełnie sama! Już od progu powitał nas całkiem przystojny fotograf, oraz stylistka, mająca przygotować nasze twarze i ciała. W moim przypadku poprawek nie było wiele, jednak twarzy Wiktora, zupełnie pozbawionej pudru, należało poświęcić trochę pracy, oczywiście w celu dokonania czysto scenicznej korekty. W tym czasie fotograf tłumaczył mi, jaki jest jego zamysł artystyczny. Cóż… rzadko trafia się tak pomysłowy i odważny profesjonalista ;) Zdjęcia rozpoczęliśmy od zrzucenia szlafroków, tworząc przeróżne pozy i dynamiczne ujęcia rodem z popularnych pism o charakterze erotycznym. Były truskawki, lizaki, lody i całe mnóstwo bitej śmietany. Przyszła jednak pora na nieco ostrzejsze „pstryczki”. Wiktor łagodnie zsunął ze mnie biustonosz, wpijając się ustami w sterczący sutki, a ja skierowałam swoje uwodzicielskie spojrzenie w prost na zadowoloną minę fotografa. Jego spojrzenie nagle stało się dziwne… jakby wyuzdane, władcze i zarazem wyjątkowo seksowne. Niemal uwodził mnie z każdym delikatnym drgnięciem kącika ust, z każdym lubieżnym uśmieszkiem. Kiedy wreszcie i moje stringi zostały odrzucone poza zasięg obiektywu, rozpoczęła się główna część tej przygody… namiętny seks uwieczniony na fotografii… widziany okiem mistrza. Wystarczyło, aby Wiktor tylko zbliżył się do mnie, by w oczach fotografa zaiskrzyła nutka zazdrości. „Panie Wiktorze, proszę udać się do Irminy (stylistka) w celu poprawienia fryzury i makijażu. Jest pan strasznie nieelegancki na tych ujęciach.” Na zarzut braku elegancji Wiktor zawsze reaguje alergiczne. Wyskoczył jak oparzony z łóżka i zakładając bokserki w pośpiechu, pobiegł na parter owego studia. W tym czasie zdarzyła się rzecz, której z całą pewnością nie przewidywał plan całej sesji… Mężczyzna podszedł do mnie z aparatem w ręku, bardzo blisko… a potem opuścił spodnie i wyciągnął zza bielizny swoją widoczną już od dłuższego czasu erekcję. „Spróbuj. Jest lepszy niż truskawki.” Jego bezpośredniość jednocześnie zawstydziła mnie i zainspirowała. Wiedziałam, że Wiktor nieprędko wróci, a poza tym, usłyszę jego kroki na schodach. Dlatego szybko zabrałam się za zadowalanie pana fotografa moimi ciepłymi i wilgotnymi ustami. Gdy tylko podnosiłam oczy ku górze, oślepiał mnie ostry błysk flesza. Szybko zdałam sobie sprawę, że mój lubieżny kochanek chce uwiecznić ten moment! Dlatego starałam się pieścić go w teatralnym, bardzo efektownym stylu. Nawet moment jego obfitego orgazmu nie mógł zostać pominięty. Cała seria ujęć, sekunda po sekundzie, rejestrowała mój różowy języczek, pokrywający się przyjemnie słodką, białą pierzynką… Tymczasem powrócił mój prawdziwy partner. Zadowolony i nieświadomy tego, co przed chwilą zdarzyło się w studio, powrócił do swoich wcześniejszych zajęć. Jednak nim oboje zdążyliśmy zaprezentować przed obiektywem wszystkie znane nam pozycje, zarezerwowany czas dobiegł końca i trzeba było opuścić budynek. Ściskając jego dłoń na pożegnanie czułam się wyjątkowo dziwnie…
Zdaję sobie sprawę, że graficzna obróbka zdjęć wymaga nieco czasu. Faktem jest jednak, że wiem, które z nich jako pierwsze zostały wzięte pod uwagę. Właśnie dziś otrzymałam pokaźny ich pliczek, dostarczony przez kuriera… wraz z olbrzymim koszem herbacianych róż ;)
Weronika

piątek, 30 stycznia 2015

Prawdziwy zapach spełnienia

5… 4… 3… 2… 1… Szczęśliwego Nowego Roku! Okrzyki, życzenia i słowa pełne radości płynęły tego wieczoru strumieniami, niczym średniej klasy musujące wino, proponowane jako zamiennik oryginalnego szampana. Dobrze, że prawdziwie szampański nastrój towarzyszył mi przez cały wieczór, mimo ewidentnie sztywnej atmosfery panującej w nazbyt eleganckim lokalu.

Do północy, ja i Wiktor bawiliśmy się wyśmienicie, w rytmie największych hitów lat 80 i 90. Nie przepuszczając ani jednej piosenki, podbijaliśmy parkiet wszystkimi możliwymi gatunkami tańca. Tylko ślepy los i prawdziwy pech zadecydował, że u mojego partnera, tuż po pokazie sztucznych ogni, pojawił się ostry ból kolana, doskwierający mu już od dłuższego czasu. Jako wybitnie przepracowany osobnik, cierpiący na chroniczny brak czasu, oczywiście nie pojawił się na umówionej przeze mnie wizycie u specjalisty, mimo że kilkukrotnie przekładałam ustalone wcześniej terminy. Jak się łatwo domyślić, byłam zła i czułam ogromny zawód. Oczyma wyobraźni już widziałam swoją zgarbioną sylwetkę przyklejoną do wysokiego krzesła tuż obok zawodzącego z bólu, upojonego alkoholem faceta.

Niespodziewanie, wybawienie przyszło spod antresoli, na której znajdował się nasz stolik. Był to przystojny, duży mężczyzna po trzydziestce, z nienagannie wystylizowanymi włosami i bujną brodą. Z resztą, jego ubiór wyglądał równie niecodziennie – luźna, biała koszula, obszerne spodnie na szelkach i kraciasta marynarka. Pierwsze, co bezsprzecznie należało mu przyznać, to fakt, że wyróżniał się na tle innych. Ba! Jego widok wręcz szczypał w oczy, gdyby postawić go między wszystkimi nadętymi bufonami w projektanckich garniturach. Przynależność mojego gościa przy stoliku do wyższej klasy majątkowej, zdradzał jedynie bardzo drogi szwajcarski zegarek. Jakież było moje zdziwienie, gdy ów jegomość okazał się być dobrym znajomym Wiktora! Nieznany mi dotąd przyjaciel wzniósł kilka toastów, sypnął garścią żartów, a potem zalewając mojego partnera wodospadem ubolewań nad jego nieszczęsną prawą nogą, grzecznie zaproponował dotrzymanie mi towarzystwa w tańcu. Wiktor zgodził się na ten sprawiedliwy w jego mniemaniu układ – ja przetańczę całą noc, a on otrzyma przez to upragnioną ciszę i spokój.

Czy w tej umowie handlowej miałam cokolwiek do dyskusji? Zdaje się, że nie, gdyż już po chwili sunęłam po zatłoczonym parkiecie w objęciach tajemniczego brodacza. Pech chciał, że królowały wówczas wolne kawałki i chcąc nie chcąc, trzeba było zbliżyć swoje ciało do szerokiego torsu nieznajomego. Mimo iż początkowo nie wydał się wystarczająco atrakcyjnym dla mnie kąskiem, to zapach wydzielany przez jego szyję i barki wprost otumanił moje myśli, wywołując na całym ciele łagodne drżenia. Było w nim coś uwodzicielskiego, seksualnego i odważnego. Piżmo, bergamotka, drzewo cedrowe, orzeźwiająco-słodkie liczi… reszta składników pozostawała poza zasięgiem mojego zmysłu powonienia. Tak mocno oddawałam się kontemplacji boskich aromatów, że wprost nie zauważyłam, kiedy jego ręce znalazły się na moich pośladkach. Poczułam je dopiero w momencie, gdy silne palce zacisnęły się na mojej pupie, przez cienki materiał obcisłej sukienki. Gdyby tego było mało, na moim łonie ułożyła się dobrze wyczuwalna erekcja dobierającego się do mnie adoratora. Cóż… nie miałam wiele do stracenia. Wiktor pozostawał prawie śpiący na drugim końcu ostatniej z sal, ja miałam ochotę na dziką zabawę noworoczną, a mój partner taneczny częstował mnie jednoznacznym zaproszeniem do swojego niecodziennego świata… Uległam mu niczym pierwsza lepsza nastolatka. Wszystko składało się w idealny ciąg zdarzeń – ja i on, podnieceni, spragnieni seksu, biegnący ku toalecie męskiej – tam dokoła pusto, wszystkie kabiny wolne. Warunki sprzyjały naszym lubieżnym myślom. Otumaniona słodką mgiełką perfum pozwoliłam zamknąć się w jednym z wyłożonych ciemnymi kafelkami pomieszczeń. Z wrażenia trzęsły mi się nogi, a utrzymanie równowagi w 13-centymetrowych szpilkach stało się wręcz nadludzką umiejętnością. Nabuzowana alkoholem i emocjami rzuciłam się na nieznajomego, racząc jego okolone zarostem usta szaleńczym pocałunkiem, jednocześnie szamocząc się z zapinanym na guziki rozporkiem. Nie przewidziałam jednak taktyki, którą obrał sobie mój towarzysz… a polegała ona mniej lub bardziej na doprowadzeniu mnie do obłędu, poprzez przedłużenie gry wstępnej do maksimum. Stąd jego odpychająca reakcja, na moje perwersyjne zaloty. Do rzeczy zabierał się powoli, jakby zapominając o fakcie, że właśnie znajdujemy się w publicznej toalecie! Najpierw rozebrał mnie od pasa w dół, wysuwając koronkowe stringi spod sukienki, a następnie poprosił, abym sama rozpoczęła zabawę palcem. Posłusznie wykonałam jego polecenie. „Wolniej”, powtarzał, „Wolniej”. A ja mimo to przyspieszałam, z każdym rozpiętym przez niego guziczkiem od spodni. Wreszcie sam uwolnił swoją męskość zza bielizny, abym w kilka chwil pojęła, dlaczego tak wyraźnie czułam go na moim łonie. Był olbrzymi, sztywny, pulsujący, niemal pornograficzny… a ja aż zapiszczałam z podniecenia. Wtedy właśnie pochylił się i języczkiem zaczął pieścić moją nabrzmiałą, ciepła łechtaczkę. Powoli, ze stosownym wyczuciem i dokładnością. Wzbiłam się na szczyt po kilku sekundach tej zabawy i po raz pierwszy w życiu poczułam, jak stróżka moich soczków swobodnie spływa po udzie. Widząc mój stan pełnej ekstazy, nie dając szansy na odpoczynek, powoli wsunął się we mnie szepcząc: „Jesteś taka wilgotna, że można w Tobie utonąć, skarbie”. Były też inne, bardziej obsceniczne cytaty, które wynosiły ten przygodny seks do rangi całkiem interesującej opowieści. Druga rozkosz ogarnęła mnie znów zbyt szybko, co wyraźnie rozbawiło opanowanego kochanka. Z satysfakcją wdzierał się w moje wnętrze coraz szybciej i mocniej, aż wreszcie ścisnął moją talię swoimi ciepłymi dłońmi i dał się ponieść napływającej w jego ciało fali przyjemności, napełniając mnie przy tym po brzegi. Ja w tym czasie właśnie przeżywałam swój trzeci orgazm, prawdopodobnie najintensywniejszy ze wszystkich, a z całą pewnością… najgłośniejszy.
W tym nowym roku życzę sobie, a przede wszystkim Wam, uwielbiani czytelnicy, aby każdy dzień był pełen przyjemności, delikatnie słodki i pikantny jak chilli! Oby nie zabrakło nigdy wyobraźni i okazji, by wszystkie te wyuzdane myśli, które krążą po waszych głowach, z powodzeniem przenieść do sypialni.
 Weronika

czwartek, 29 stycznia 2015

Podwójne zaskoczenie = podwójna rozkosz

Święta to prawdziwie piękny czas… Na ten jeden moment w roku zwykle zapominam o pracy, stresie oraz wszystkich przykrych sytuacjach, których doświadczyłam przez ostatnie miesiące. Już sam zapach choinki, świeży, leśny i żywiczny, z łatwością ukoił skołatane nerwy, wprowadzając w moim otoczeniu błogi nastrój niekończącego się relaksu. W tym roku, wyjątkowo, wigilijną kolację spożywaliśmy tylko ja i Wiktor, w naszym domu, gdyż moi rodzice postanowili spędzić ten wyjątkowy czas gdzieś na wyspie w Tajlandii. Brzmi niecodziennie? Owszem, był to najgorszy z możliwych pomysłów, na jaki była w stanie wpaść moja mama. Zakładam, że w tym roku wolała poławiać ostrygi niż lepić pierogi. Niestety, wszystkie jej dotychczasowe obowiązki, polegające na gotowaniu, smażeniu i pieczeniu spadły na mnie…
Wigilijna kolacja od zawsze kojarzyła mi się z gwarem rozmów, serdecznym śmiechem mojego taty, pastorałkami nuconymi przez mamę przy serwowaniu posiłków… toteż gdy tylko we dwoje zasiedliśmy do wieczerzy, poczułam się nieco osamotniona. Nawet wspólne kolędowanie straciło swoją magię i sens. Wszystko odbywało się niejako „ku tradycji” i „pro forma”, a właściwie tylko po to, by wdzięcznym krokiem przejść do zdecydowanie najciekawszej części tego wieczora, czyli… prezentów! Ogarnięci radosnym amokiem rzuciliśmy się w pościg do salonu, aby w blasku migoczących lampek obdarować się wzajemnie najwspanialszymi podarkami! W moim elegancko przewiązanym, satynowym pudełeczku znajdował się komplet cudownej biżuterii, z białego złota, topazów i akwamarynów. Mój Mikołaj w tym roku okazał się niezwykle szczodry ;) Ja z kolei postawiłam na klasykę i praktyczność, wręczając ukochanemu ręcznie wykonany, skórzany portfel, który, zamiast grosika na szczęście, w swoim wnętrzu skrywał bilet na najbliższą Formułę 1 w Melbourne. Aż zapiszczał z radości. Tegoroczne niespodzianki naprawdę się udały, ale to jeszcze nie był koniec zaskakujących wydarzeń, lecz dopiero ich początek.
 Było już dawno po północy, gdy po namiętnym seksie drzemałam wtulona w ciepłe ramiona mojego Wiktora. Już docierały do mnie senne marzenia o wyjątkowych wakacjach we dwoje, gdy z błogostanu brutalnie wyrwał mnie głośny dzwonek do drzwi. Całe szczęście, nie zbudził on drzemiącego obok mężczyzny. „Kto do licha miałby mnie odwiedzać o tej porze… no przecież nie kolędnicy!” Sfrustrowana zbiegłam po schodach i pospiesznie otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazała się wąska ścieżka usypana z setek czerwonych róż! Nie mogąc otrząsnąć się z zaskoczenia, zarzuciłam płaszcz na niemal nagie ciało i w samych pantoflach udałam się trasą wyznaczoną przez purpurowe płatki. Prowadziła ona wprost do mojej… altany. Jakim cudem ktokolwiek mógłby mieć do niej dostęp? Przecież stoi zamknięta, a klucz do niej znajduje się w posiadaniu tylko mojego ogrodnika, który oczywiście zimą nas nie odwiedza, oraz… (otworzyłam drzwi)… jego syna! W zupełnym osłupieniu wpatrywałam się właśnie w pozbawionego ubrań Adama, który w blasku świec bawił się swoją męskością w obecności innego, nieznanego mi dotąd mężczyzny, który z całą pewnością był równie młody i równie nagi. W mojej głowie złość zmieszała się z podnieceniem i zakłopotaniem, a nogi ugięły się jak u szmacianej lalki. Po prostu stałam nieruchomo pośrodku tej scenerii, nie mogąc wydusić z siebie żadnego pojedynczego dania, które miałoby jakikolwiek sens. Chłopcy bez trudu zdali sobie sprawę z mojego stanu ograniczonej świadomości i natychmiast zabrali się do rzeczy… Gdy tylko zrzucili ze mnie płaszcz, natychmiast przewiązali moje oczy czarną apaszką. Tak zdezorientowaną, rozpaloną do granic możliwości, łagodnie ułożyli na stole. Przez chwilę czułam na sobie wyłącznie ich dłonie, zachłannie penetrujące wszystkie zakamarki mojego ciała. Potem do tej rozkosznej tortury dołączyły również ich usta. W czasie, gdy jedne z nich pokrywały moje piersi miękkimi pocałunkami, drugie wiodły niezbadane ścieżki dokoła mojego najbardziej czułego punktu… Jestem pewna, że należały one do Adama. Nikt, tak doskonale, nie potrafił dostarczyć kobiecie nieziemskiej przyjemności za pomocą samego języka. Wystarczyło kilka minut, aby moje usta mimowolnie rozpoczęły sensualną piosenkę, złożoną z przyspieszonych oddechów, głośnych jęków i cichutkich westchnień. Bez niezbędnego uprzedzenia, jeden z mężczyzn nagle brutalnie wtargnął w moje ciało, wypełniając je po brzegi. Krzyknęłam głośno, wbijając swoje paznokcie w chłodny, drewniany blat. Ktoś szybko szepnął „Ucisz ją” i natychmiast moje usta wypełniły się sztywną męskością seksualnego oprawcy. Nie jestem w stanie opisać, jak deprawujące i zarazem podniecające było to doświadczenie! Całkowicie ociemniała i niema, słyszałam wyłącznie ich zdecydowane ruchy, a jedyne, na co mogłam sobie pozwolić to dotyk… czuć ich twarde ciała, które z taką młodzieńczą pasją posiadały moje oba wilgotne otworki w tym samym czasie. Doprowadzenie mnie do szczytu rozkoszy nie zajęło im szczególnie dużo czasu, a widok mojej orgazmicznej pozy niedługo później zabrał obu ponętnych panów w krainę niekończącej się rozkoszy. Choć potraktowali mnie jak zwykłą zabawkę, dmuchaną lakę, postanowili pożegnać jak damę, ozdabiając moją szyję i biust sznurami białych pereł…
 Nie pamiętam w jaki sposób znalazłam się pod prysznicem, i ile czasu spędziłam w objęciach gorącej wody. Na myśl przychodziło mi tylko jedno zdanie: Chcę więcej, więcej i więcej! Satysfakcja, której ostatnio doświadczam, jest wprost obezwładniająca. Odkryłam swoją pasję na nowo i dopóki jestem piękna i młoda, zamierzam korzystać z niej więcej niż w standardowych stu procentach!
Weronika

środa, 28 stycznia 2015

Imtymne show dla...?

Tych kilka dni obecności Wiktora w moim domu i życiu, spełniło mnie nie tylko pod względem uczuciowym, ale przede wszystkim – seksualnym. Nie pamiętam już kiedy doznałam z jego strony tyle czułości, ciepła i troski. Za każdym razem, kiedy kochaliśmy się w rytmie jazzowych klasyków, pasja, która płonęła w jego oczach, rozgrzewała mnie znacznie mocniej, niż skąpane w złoto-czerwonych iskrach wnętrze kominka. Wspólne przedświąteczne zakupy, romantyczne kolacje, wino, taniec muzyka… Wyobraźcie sobie, jak ciężko było mi pogodzić się z jego kolejną delegacją, zwłaszcza, gdy nasze życie znów zagrało plejadą barw nastoletniego szaleństwa i namiętności.
Pierwszy samotny poranek był istną udręką. Nawet śniadanie przygotowywałam z nieznanym mi wcześniej zrezygnowaniem i brakiem chęci do życia. Otuchy dodawała mi jedynie myśl o obietnicy, którą Wiktor złożył bezpośrednio przed wyjazdem – otóż codziennie wieczorem miałam oczekiwać jego połączenia na czacie video, abym mogła nie tylko usłyszeć jego głos, ale wciąż mieć widok na jego obłędne ciało…
Jeszcze przed ustaloną godziną, pobiegłam pod prysznic (tym razem nie po to, aby zmyć z siebie grzeszne myśli – one były w tym momencie jak najbardziej wskazane), potem staranie wmasowałam w skórę pachnący olejek (błyszcząca, rozświetlona skóra wygląda zdecydowanie lepiej w kamerce), a na koniec założyłam kuszący komplet bielizny, który Wiktor lubił najbardziej. Tak przygotowana, podekscytowana i szalenie podniecona wkroczyłam do sypialni. Zapaliłam kilka nastrojowych świec, rozpyliłam nad łóżkiem pachnącą mgiełkę i jak najszybciej zalogowałam się na założone wcześniej przez Wiktora konto. Natychmiast dostrzegłam zdjęcie, które mój luby umieścił na głównym profilu – otóż na pierwszym planie widniały na nim moje nagie piersi, a poniżej, lekko odchylone, koronkowe stringi. No ładnie… Całe szczęście, że byłam tam anonimowa. Wiktor zapamiętał mój nick i wyjaśnił, że gdy tylko założy własne konto, natychmiast wyśle do mnie powitalną wiadomość. Tak więc czekałam… 5 minut, 10 minut… pół godziny! Znudzona rozpoczęłam zabawę solo, wyobrażając sobie, że to jego dłonie czule pieszczą moje wrażliwe miejsca na ciele. Wreszcie charakterystyczny dźwięk dał znać o przychodzącej wiadomości.
„Witaj skarbie. Jesteś cudowna, wiesz? Działasz na mnie tak mocno… że chciałbym mieć Cię tu przy sobie.” Nick: Spragniony28
Zaśmiałam się głośno widząc, jak trywialnym pseudonimem posłużył się mój mężczyzna.
„Przy sobie nie możesz mnie mieć” – odpisałam natychmiast – „Ale mogę pokazać Ci nieco tego, co czeka na Ciebie w naszej sypialni”. Kliknęłam na ikonkę kamery i rozpoczęłam prywatny pokaz… w sam raz dla spragnionego wrażeń faceta. W tym samym czasie przysunęłam swoje piesi do kamerki i drżącymi rękoma zsunęłam z siebie biustonosz.
„Piękne, duże, całe dla mnie…” – skomentował Wiktor.
Nakręcona komplementami zbliżyłam swoje pośladki w stronę laptopa i roztarłam na nich odrobinę olejku, raz po raz przesuwając opuszkami palców pod cienkiej tafli materiału, za którą skrywały się moje skarby.
„Zdejmij je” – powtarzał jak mantrę. „Pokaż mi, jaka jesteś niegrzeczna.”
Coraz bardziej podobała mi się ta zabawa. Z lubością zsunęłam majteczki, ukazując przed kamerą moją wilgotną z podniecenia jamkę.
„Pobaw się nią!” – rozkazał „Chcę zobaczyć, jak Twoje paluszki doprowadzają Cię do szaleństwa. Posłusznie wsunęłam dłonie między uda. Wystarczyło kilka delikatnych muśnięć, abym wygięła się w łuk, wydając z siebie krzyki spełnionej rozkoszy.
„Nie tak szybko, my lady, ja dopiero się rozkręcam. Pokaż mi więcej. Chcę zobaczyć, jak zabawiasz się z jedną ze swoich wibrujących zabaweczek…”
Przysunęłam się bliżej klawiatury i odpisałam:
„Owszem, kochanie, z chęcią oddam się w kolejny wir pieszczot, ale chcę zobaczyć, jak sam zabawiasz się podczas tego seansu.”
Wtedy moim oczom ukazał się niecodzienny widok. Na ekranie komputera ujrzałam umięśnioną, męską dłoń, która przesuwała się powoli po olbrzymim penisie. Aż jęknęłam z podniecenia. Zawsze wiedziałam, że Wiktor ma „powód” do dumy, ale przed monitorem wydawał się przynajmniej dwa razy większy. Z bijącym sercem wydobyłam z szafki różowy wibrator i rozpoczęłam intensywne pieszczoty. Powoli wsunęłam w siebie koniuszek zabawki, a moje ciało natychmiast przeszyły fale orgazmicznych dreszczy…
„Głębiej, maleńka, weź go do końca. Wyobraź sobie, że to ja, zamiast kawałka plastiku….”
Nawet nie czytałam co było dalej. Zbyt mocno zajęłam się wprowadzaniem umysłu w stan, który powoli wiódł mnie na Mount Everest przyjemności. Krzyczałam, jęczałam i wiłam się przed kamerką, niczym najwyższej klasy aktorka porno, której daleko do amatorskich epizodów. Szybciej niż się spodziewałam, drugi raz osiągnęłam wyjątkowy orgazm, który na kilka chwil wyłączył moją świadomość. Kiedy otworzyłam oczy i zerknęłam w stronę monitora, ze zdumieniem ujrzałam mocno zaciśniętą dłoń Wiktora na jego męskości – było już po wszystkim… Oboje byliśmy szczęśliwi, spełnieni… i gotowi na kolejną przygodę, oczywiście kolejnego wieczora.Odprężona i zadowolona wyłączyłam komputer i przyłożyłam głowę do satynowej poduszki.
O swojej tragiczniej pomyłce zdałam sobie sprawę, kiedy na mój telefon przyszedł sms od Wiktora o następującej treści:
„Skarbie, przepraszam, że nie mogłem dziś z Tobą porozmawiać. Dopiero teraz wyszedłem ze spotkania i jadę taksówką do hotelu. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zła. Wszystko Ci wynagrodzę. Dobranoc.”
Zmroziło mi krew w żyłach… Jeśli Wiktor był na kolacji… to z kim ja spędziłam ten wieczór???
To chyba do końca pozostanie tajemnicą. Bardzo słodką tajemnicą.
Weronika

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Pokój nr 503

Rybka połknęła haczyk dokładnie w tym samym momencie, gdy tylko pojawiła się na nim przynęta w postaci mojej kuszącej propozycji. Oczywiście rozanielony Wiktor uraczył mnie płomiennym seksem oralnym pod prysznicem, w nadziei, że wybaczę mu wczorajsze odtrącenie moich zalotów. Udawanie naburmuszonej księżniczki wychodziło mi znakomicie, jeśli nie liczyć błysku w oczach i szalejącej niepewności w oczekiwaniu na wiadomość od niego. Im większy dystans utrzymywałam, tym mocniej popychałam go w stronę gorącej autorki mmsa. Wreszcie nie wytrzymał. Przełamał się. Na „dodatkowy” numer otrzymałam dwie wiadomości, jedna po drugiej:
„Gdzie i kiedy? Jestem taki napalony… potrzebuję tej nocy Twojego ciała na wyłączność.”
„Proszę, miej dziś czas tylko dla mnie. Mam na Ciebie ochotę. Jesteś śliczna…”
Serce biło mi jak oszalałe. Wiedziałam, że to, co robiłam, nie było do końca ani uczciwe, ani normalne, a przy tym… to takie podniecające!
„Spotkajmy się w hotelu (Tu podałam nazwę obiektu znanej sieci) o godzinie 22.00. Będę czekać w pokoju 503”
Pisząc tego smsa drżałam niczym nastolatka na pierwszej randce! Po obiedzie, gdy Wiktor wyszedł z domu, rozpoczęłam staranne przygotowanie się do odegrania roli wyrafinowanej, młodej prostytutki. W kolekcji mojej bielizny bez trudu odnalazłam odpowiedni komplet, którego mój luby nie miał jeszcze okazji podziwiać. Lekki makijaż, blond peruka (od Marceli można pożyczyć naprawdę przedziwne rzeczy), wysokie szpilki i płaszcz. Punktualnie o 20.00 opuściłam nasze przytulne gniazdko i udałam się do samego centrum miasta.
Taksówkarz spoglądał na mnie lubieżnie kątem swojego wypłowiałego oka. Trudno mu się dziwić, gdy na tylnym siedzeniu wiózł długonogą blondynkę, z paseczkami od pończoch wystającymi ponad granicę płaszcza, w szpilkach 14cm… Ja sama sobą byłam dostatecznie podniecona. Myśl o zbliżeniu, podczas którego Wiktor nie będzie wiedział, komu się oddaje, działała na mnie niczym cały słoiczek niebieskich tabletek. Pożądanie wrastało wraz z każdym przebytym kilometrem. Wreszcie dotarłam na miejsce. Podstarzały kierowca niespiesznie przyjął ode mnie banknot. Zabrałam swój mały kuferek i pospieszyłam w stronę recepcji. Po 15 minutach leżałam już na olbrzymim łożu małżeńskim. Od razu przyszło mi do głowy, że byłoby wyjątkowo miło przeżyć na nim więcej, niż tylko jedno zbliżenie. Moją kontemplację przerwało ciche pukanie. Drżącymi rękoma założyłam na twarz srebrną maskę karnawałową i powoli otworzyłam drzwi. Oczywiście był to Wiktor, nieco inny niż zazwyczaj. Poważny, elegancki, skupiony. Z uwielbieniem utkwił swoje oczy w moim biuście. Drzwi się zamknęły, a on nawet nie zapytał o powód założenia maski. Po prostu popchnął mnie na łóżko i z brutalną siłą zaczął zdzierać ze mnie bieliznę. Zrozumiałam, że ma ochotę na coś, co zwykło się nazywać kontrolowanym gwałtem. Nigdy jednak nie przebiegało to tak szybko i bezpośrednio, więc mój umysł przeszyła niemała nutka niepewności. Próbowałam coś powiedzieć, wyszamotać się z jego objęć i przejąć kontrolę, tak, jak dzieje się to zazwyczaj w naszym łóżku. Tym razem to on zdominował mnie, rozdzierając paznokciami pończochy oraz delikatne zdobienia bielizny. Masywną dłonią zasłonił moje usta, bym przypadkiem nie zaniepokoiła współmieszkańców piętra głośnym zachowaniem. Jednakże było to nieuniknione, zwłaszcza, kiedy odsunął cienki sznureczek stringów, a potem bardzo szybko zagłębił się w moim ciele. Nie potrzebował już znamiennej siły rąk, gdyż wtedy to jego męskość przybijała mnie do łóżka. Po niedługim czasie cały pokój wypełniły moje spazmatyczne jęki. Zbyt szybko wzeszłam na szczyt pierwszy, a potem drugi raz… lecz on nadal nie kończył swojej zabawy. Otwartą dłonią wymierzał karcące klapsy w stronę moich pośladków i mocno zaciskał paznokcie na piersiach, sprawiając mi tym całkiem przyjemny ból. Wreszcie sam zaczął lekko stękać, co oznaczało, że jest już blisko. Wystarczyło kilka sekund umiejętnej gry języka na szczycie jego męskości, aby eksplodował w moich ustach ciepłym nektarem rozkoszy. Po wszystkim opadł zmęczony na jedwabistą kołderkę i odpalając papierosa zapytał, czy chciałabym to powtórzyć…
Bez większego namysłu zdjęłam z siebie perukę i maskę, Wiktor prawie zakrztusił się dymem.
„Weronika? To Ty???!!!!” Jak to możliwe… co ja narobiłem? To był tylko jeden raz i wiesz…. Ale co Ty tu robisz? Czy Ty aby nie pracujesz jako…
„Ciii, nic nie mów.” Po prostu weź mnie drugi raz tak, jak każdą kolejną laskę, którą przeleciałeś w tym lub innym hotelu. Na wyjaśnienia przyjdzie czas później”
Zrozumiał to wszystko bez zbędnych tłumaczeń.
A potem kochaliśmy się namiętnie, dopóki obsługa hotelowa nie poprosiła nad ranem o jego niezwłoczne opuszczenie.

Weronika.

niedziela, 25 stycznia 2015

Niedwuznaczna intryga

Pomimo braku śniegu, a może tylko z tego powodu, Święty Mikołaj – Wiktor przybył na czas.
Zastukał energicznie w drzwi wejściowe, a kiedy lekko je uchyliłam uraczył mnie zawadiackim uśmiechem, a potem rzucił się na szyję i obcałował każdy milimetr kwadratowy moich ust. Wręczył mi przy tym elegancko zapakowany, ręcznie wykonany kuferek na biżuterię z ciemnego drewna, w którego wnętrzu sprytnie ukrył spory flakon prawdziwych paryskich perfum oraz luksusową czerwoną szminkę. Lecz to nie prezent zaskoczył mnie tego dnia, a nerwowe i dziwne zachowane Wiktora. Praktycznie, odkąd wrócił z lotniska, nie wypuszczał mnie z objęć i niemal 3x na godzinę powtarzał, jak bardzo go kręcę. To spowodowało, że od razu w myślach ułożyłam sobie dopracowany co do szczegółu plan na wieczór. Nie wszystko jednak potoczyło się zgodnie z planem.
Scenariusz jest dość prosty, może nawet banalny, z niemałą nutką hollywood’zkiego kiczu. Otóż, gdy zapadł zmrok, postanowiłam zbliżyć się do Wiktora, aby nie zmarnować tego „potencjału”, o którym mówił mi od samego południa. Jakież było moje zdziwienie, gdy ten wyślizgnął się z moich objęć, przewrócił na drugi bok, i symulując olbrzymie zmęczenie wymamrotał coś o przełożeniu „tych rzeczy” na jutro… To zdecydowanie nie w jego stylu i dlatego zaniepokoiło mnie. W mojej głowie zaświtała tylko jedna myśl – on kogoś ma. Potrzebowałam tylko poparcia mojej teorii namacalnymi dowodami. Punkt pierwszy: oględziny koszuli, które w dniu jutrzejszym miały wylądować w pralni wykazały wyczuwalne ilości damskich perfum. Punkt drugi: bielizna – czyż czerwona szminka na białych bokserkach nie jest wystarczającym argumentem? I punkt trzeci: laptop. Zdarzało się, że korzystałam z jego komputera w chwilach, kiedy mój odmawiał posłuszeństwa. Tej nocy sprzęt działał należycie, natomiast miałam inne powody użycia cudzego laptopa w celu ostatecznej weryfikacji podejrzeń. I nie myślcie sobie, że wszystko to robiłam miotając się w rozpaczy zdradzonej kobiety. Sama nie należałam do świętych, więc nie oczekiwałam od Wiktora dochowania mi wierności. Szczerze mówiąc, nawet nakręcała mnie myśl o nowej kobiecie w jego życiu i w łóżku. Cokolwiek by się nie działo miałam pewność, że zawsze wróci do mnie, tak jak i ja do niego. Dlatego wiadomość o kochance zniosłam wyjątkowo spokojnie. Wreszcie komputer powitał mnie kolorowym logo i automatycznie wyświetlił niezamknięte karty przeglądarki internetowej. Pośród tysiąca ekonomicznych wiadomości znajdowały się prawdziwe perełki – strona z wyjątkowo ostrymi filmikami porno, potwierdzenie przelotu w terminie wcześniejszym o dwa dni (ciekawe, gdzie był i co wtedy robił), a także witryna horhe.pl, która najbardziej zwróciła moją uwagę. Jak ustaliłam, za pomocą tej strony można wyszukać najbardziej atrakcyjne kobiety ze swojego regionu, poznać ich preferencje seksualne, obejrzeć gorące filmiki i pikantne fotografie, a potem umówić się na kolację, zapewne ze śniadaniem w pakiecie… Cóż, z otwartej karty profilowej dowiedziałam się, że ma na imię Ola, mieszka gdzieś pod Warszawą i ma niebagatelnie piękne piersi. Mój Wiktor jednak ma gust! Mimo wszystko, gdzieś głęboko poczułam ukłucie zazdrości, że to jej ciałem fascynował się poprzedniej nocy, zamiast wrócić do naszego łóżka. W tym samym momencie, w mojej głowie zrodził się przebiegły plan…
Potrzebna była długa, relaksująca kąpiel przy świecach, następnie perfekcyjny makijaż, który stanowił tło dla wyzywająco podkreślonych czerwoną szminką ust. Pończoszki z kokardkami, koronkowy pas, mała czarna mini i szpilki na platformie… to był jeden z nielicznych momentów, kiedy podniecałam się na swój widok w lustrze. Zamknięta w gościnnej sypialni z lustrzanką i kilkoma gadżetami, rozpoczęłam swoją perwersyjną zabawę… Aparat wykonywał 1 zdjęcie co 10 sekund, a moja Twarz zasłonięta była karnawałową maską, dla zachowania pełnej anonimowości. Rozpoczęłam od solidnego łyku szkockiej. Zwinnym ruchem wydobyłam z kryształowej szklanki sporą kostkę lodu i zaczęłam sunąć ją wzdłuż linii mostka, dokoła piersi. Pstryk. Schładzając mroźnym kryształkiem okolice pępka rozchyliłam nieco nogi i wsunęłam pod spódniczkę drżącą z podniecenia dłoń. Byłam wyjątkowo wilgotna. Cyk. Jeszcze kilka gorących pstryczków podczas samotnej zabawy z moją clitoris, z bliska daleka, z każdej strony. Przyszła także chwila dla ulubionego przeze mnie syntetycznego przyjaciela w rozmiarze super plus size. Obecność aparatu działała na mnie tak bardzo, że wystarczyła chwila zabawy, aby eksplodowała we mnie fuzja rozkoszy, chyba najsilniejsza, jaką kiedykolwiek udało mi się przeżyć w samotności. Wyłączyłam aparat, wskoczyłam pod prysznic, a 15 minut później już zakładałam profil na portalu Horhe. Okazało się to dziecinnie proste – kilka formularzy, opcja dodaj zdjęcia i w kilka chwil stałam się posiadaczką wyjątkowo wyuzdanego profilu… oczywiście przy zachowaniu pełnej anonimowości. Jeszcze tylko wiadomość mms z obcego numeru telefonu do Wiktora:
„Hey przystojniaczku! Moja przyjaciółka Ola, podczas gorącej gry wstępnej, opowiadała mi o Tobie i z chęcią podzieli się ze mną Twoją męskością. Jestem taka nienasycona! Spraw, abym błagała o więcej… spotkaj się ze mną. Twoja (tu wpisałam swój nick z Horhe).”
W załączniku jedna z niedwuznacznych fotek. Buziaczki, uśmieszki, serduszka. Znam Wiktora na tyle dobrze, żeby wiedzieć, czemu nie będzie w stanie się oprzeć.
Jak okazało się nad ranem, miałam więcej niż 100-procentową rację ;)
Ciąg dalszy z pewnością nastąpi…
Weronika

piątek, 23 stycznia 2015

(Nie)grzeczna śnieżynka

Przygotowania do świąt czas zacząć!
Już niebawem grudzień. Wprawdzie śniegu jeszcze nie ma, ale witryny sklepów od tygodni skrzą się barwnymi światełkami, czerwonymi mikołajami i zielonymi choinkami. Jednym słowem, przedgrudniowy zawrót głowy! Przy okazji wizyty w Warszawie postanowiłam odwiedzić Złote Tarasy i nieco odświeżyć swoją garderobę. Jak się później okazało nie był to najlepszy pomysł. Ilość ludzi przypadająca na metr kwadratowy galerii znacznie przerosła moje wyobrażenia. Ostatecznie te przygodne zakupy skończyły się na wizycie w drogerii i kilku butikach z bielizną. Lawirując pomiędzy przymierzalnią a filigranowymi wieszakami coraz szybciej dochodziłam do wniosku, że projektanci bielizny sprzedawanej w topowych Polskich sklepach nie mają za grosz wyobraźni. Powiew nudy, odgrzewane fasony ubiegłej dekady, biało-czarne schematy. O ile klasyczna mała czarna jest zdecydowanym faworytem w mojej szafie, o tyle „klasyka” w tym, co skrywam pod sukienką, jest jak najbardziej niewskazana, przynajmniej w moim mniemaniu. Jak każda kobieta lubiąca „nocne życie”, kocham koronki, kokardki, panterki, zeberki, sznurowania i prześwitujące siateczki. Nie wiem, czy istnieje drugi tak wiarygodny wskaźnik temperamentu kobiety, jakim jest jej bielizna…
Przez tych kilka wpisów zdążyliście mnie poznać na tyle, aby w jeden moment rozszyfrować, że zwykle nie bywam zainteresowana zwyczajnymi figami i bawełnianymi biustonoszami. Dlatego przedświąteczne zakupy postanowiłam zrealizować w jednym ze znanych sklepów internetowych, poleconym przez miłego czytelnika :) Zgodnie z obietnicą zamówiłam nieodbiegający od klimatu świąt komplet seksownej śnieżynki, a poza nim wyjątkowy gorset i koronkowe pończochy z kokardkami. Szczególną uwagą obdarzyłam właśnie wybór tego „mikołajkowego” wdzianka – dokładnie 6 grudnia Wiktor wraca z Paryża. Jak przypuszczam, obdaruje mnie wyjątkowymi perfumami. W rewanżu przygotowałam dla niego mały prezent. Niestety, nie mogłam przewidzieć, że ktoś skorzysta z niego wcześniej…
Dzwonek do drzwi. Szczekanie luny. Tym razem uporczywe pukanie. Przez wizjer dostrzegłam nieogoloną twarz trzydziestolatka o podenerwowanym spojrzeniu. Wprawdzie miałam na sobie tylko szlafrok, ale ostatecznie otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się szalenie przystojny brunet, z burzą kasztanowych włosów, kilkudniowym zarostem i idealną muskulaturą, przebijającą się przez dość obcisłą koszulkę firmy kurierskiej. Dokładnie wyczułam moment, w którym zaskoczenie odebrało mu głos – swoje spojrzenie skierował na przebijające się spod cieniutkiej satyny sutki, po czym rzucił zduszonym głosem „Przesyłka dla pani…”.
„Zapraszam do środka. Muszę sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku.” – z uśmiechem wskazałam nieznajomemu kanapę w salonie, a sama udałam się do kuchni. Widziałam, jak patrzył na mnie zahipnotyzowany, niczym wędrowiec spragniony wody w upalny dzień. Dziwny dreszcz przebiegł przez moje podbrzusze. Po głowie krążyły mi setki niegrzecznych myśli, których nie odpędził nawet porządny łyk lodowatej wody. Nożykiem nacięłam elegancki pakunek i wydobyłam z niego swoje zamówione cudeńka. Oczywiście, wszystko w jak najlepszym porządku – towar w 100% zgodny z opisem (pomijam ten, który siedział w moim salonie, bo to widocznie tylko nieprzewidziany gratis). Niewiele myśląc, zrzuciłam z siebie zbędny materiał szlafroka i z zapałem małej dziewczynki wskoczyłam w czerwoną, prześwitującą haleczkę. Oczywiście pasowała idealnie… I wtedy poczułam rozpalone męskie dłonie na moich pośladkach. Odwróciłam się przerażona. Próbowałam zaprotestować, ale on natychmiastowo zamknął moje usta nie brutalnym pocałunkiem. Przez chwilę starałam się wyszarpać z jego objęć, jednak to podniecenie wzięło górę i wreszcie uległam urokowi chwili. Zębami zsunął ze mnie ramiączka halki uwalniając zza objęć koronki obie piersi, aby chwilę potem przyssać się do nich z pasją. Cała gra wstępna nie trwała zbyt długo, lecz możliwe jest, że z rozkosznego amoku w pamięci pozostały mi jedynie maleńkie fragmenty układanki naszych ciał… To zdecydowanie nieprawdopodobne, alby zapomnieć o tym, jak posiadł mnie we władanie przy kuchennym blacie. Nerwowo wbijał palce w moje włosy, pragnąc przytrzymać moją głowę jak najniżej powierzchni. Po raz pierwszy w życiu usłyszałam jęk mężczyzny, który pragnie doznać rozkoszy. Im głośniejsze dźwięki wydawał mój kochanek, tym mocniej napierał na moje pośladki. Był tak bardzo zachłanny, tak głodny mojego ciała, że jego dłonie wciąż błądziły po moich plecach, brzuchu i piersiach, jak gdyby poszukiwał na skórze absolutnego spełnienia swojej żądzy. Jego brutalność i zdecydowanie sprawiały mi olbrzymią satysfakcję, choć po raz pierwszy tak naprawdę pojawił się przy mnie ktoś, kto potrafił mnie ujarzmić i w pełni podporządkować. Wreszcie oboje dotarliśmy na szczyt i będąc szczerą, nie wiem, które z nas krzyczało wówczas głośniej.
Pamiętam jeszcze, że wracaliśmy do żywych siedząc na podłodze, oparci o ścianę. Oddychał ciężko i z trudem, jak po wniesieniu wyjątkowo masywnej przesyłki na 10 piętro. Nagle zerwał się na równe nogi i w pośpiechu zaczął zakładać ubrania. Z tylnej kieszeni wydobył małą karteczkę, na której szybko coś naskrobał. Nachylił się, ucałował mnie w usta i delikatnie wsunął między piersi mały rulonik.
„Do zobaczenia” – szepnął.
Dopiero kiedy drzwi się zamknęły, podniosłam się z podłogi i wydobyłam zza halki sekretny liścik. Schemat jak z filmu, doprawdy. Chociaż nie twierdzę, że numer telefonu milej byłoby otrzymać na jakiś czas przed intymnym spotkaniem ;)
Weronika

czwartek, 22 stycznia 2015

Początek czegoś nowego...

Na wstępie przepraszam Was za tak długą nieobecność na blogu. Zaledwie tydzień temu wróciłam zza granicy, gdzie realizowałam kilka bardzo ważnych przetargów. Nie ukrywam, że trochę czasu zabrało mi uporządkowanie zawodowych spraw (przynajmniej na jakiś czas) i znów mogę zająć się tymi osobistymi.

Przez cały miesiąc niewiele zmieniło się w mojej sytuacji, poza faktem, że Wiktor więcej czasu zaczął spędzać w domu. Muszę przyznać, że przed powrotem w rodzime strony bałam się tej konfrontacji – ja i on, przez dłuższy czas pod jednym dachem… to nie będzie łatwe. Jedna, góra dwie noce spędzone z nim w jednej sypialni do tej pory były szczytem mojej wytrzymałości. Zastanawiam się tylko, czy potrafię odgrywać przedłużone kwestie w teatrzyku naszego wspólnego życia, czy raczej kiepska ze mnie aktorka – czas pokaże.
Wbrew poprzednim zapewnieniom nie udało mi się zapomnieć o Adamie. Wgryzł się w moją pamięć niczym kleszcz i wysysa ze mnie resztki nadziei i pasji. Mimo wszystko cieszę się z takiego obrotu sprawy – patrząc już z dalszej perspektywy, ta relacja nigdy nie miała szansy na „legalne” istnienie (legalne wobec prawa mojej moralności). Nie mogę winić go za młodość i urodę – przez całe życie trzeba posmakować niejednego wina, różnych roczników.

Skoro przyszło mi wczuć się w rolę wzorowej narzeczonej, koniecznie musiałam schować wszystkie pikantne wspomnienia do szuflady i odnaleźć się w odpowiednim momencie scenariusza. Pierwszy wspólny poranek był nadzwyczaj trudny – przerysowane czułości na lotnisku, bezwartościowe uśmieszki przy śniadaniu, wymuszone pogadanki o pogodzie i kursach giełdowych. Szkoda, że nie potrafimy szczerze rozmawiać o naszych uczuciach, mimo iż oboje od dawna jesteśmy świadomi, że pula naszej wzajemnej tolerancji stale się zmniejsza, jak kurs rubla. Bessa naszych relacji jest już na tyle poważna, że grozi nam zupełny upadek. I to z bardzo dużym hukiem.

Po kilku dniach, a właściwie podczas jednego ze wspólnych wieczorów, przyglądałam się leżakującemu na kanapie Wiktorowi. Pomimo naszych związkowych rozterek wciąż dochodziłam do wniosku, że oto leży przede mną szalenie przystojny posiadacz ciała Achillesa i twarzy Adonisa. Kokieter. Kusiciel. Tymczasem w mojej głowie zrodził się pewien plan… Pomyślałam o ekskluzywnych panienkach do towarzystwa – zarabiają na życie oddając się mężczyznom, do których niejednokrotnie czują odrazę, a jeszcze potrafią z tego czerpać olbrzymią satysfakcję. Może uczucia i dobrą zabawę w łóżku jednak da się rozdzielić? Koniecznie musiałam to sprawdzić. Założyłam więc komplet seksownej bielizny, przezroczystą haleczkę, a usta uwydatniłam burgundowym odcieniem szminki. Szpilki, mocne perfumy. Na sam widok tej metamorfozy czułam mrowienie w okolicach wnętrza ud. Przysiadałam na chwilę na rogu wanny i wyobraziłam sobie, że nic nie czuję, a Wiktor, to zwykły klient, pierwszy lepszy, może nawet… z ulicy? Nie rozumiałam, dlaczego sprawia mi to tak wielką satysfakcję – może po tylu latach odkrywam na nowo swoją seksualność i odmienne potrzeby? Niech Adam próbuje swoich win. Ja moją whiskey zamierzam wypić jednym haustem, a i kolejnej kolejki wcale nie wykluczam.

Zeszłam po schodach w dół, do salonu. Rozbudzony stukaniem obcasów Wiktor najwyraźniej znajdował się w lekkim szoku. Bez słowa podeszłam do niego i położyłam swoją dłoń na jego wzrastającej w oczach męskości i szepnęłam figlarne „weź mnie, jak dziwkę”. Nigdy nie śmiałam pytać, czy w ogóle kręcą go takie numery, ale podziałało to na niego jak płachta na byka. Z nieskrywaną przyjemnością rzucił się na mnie, zdarł zbędne fałdy koronkowego materiału i pomijając odwieczny rytuał gry wstępnej, wbił się w moje nienasycone ciało. Był silny, zdecydowany, a przy tym na swój sposób brutalny, gdy dłonią zasłaniał moje usta, szarpał za włosy i boleśnie wbijał paznokcie w owal moich pośladków. Zamiast mechanicznie-zaprogramowanego zbliżenia, doświadczyłam wtedy czegoś niesamowitego, nieoczekiwanego, innego niż do tej pory – pasji, pożądania i wielokrotnej rozkoszy. Szkoda tylko, że trwało to dość … krótko.

Wciąż liczę na więcej. Każdej nocy nie potrafię powstrzymać się od grzesznych myśli. Jeszcze tylko tydzień, a Wiktor znów wyjedzie. Zostaniemy wtedy sam na sam: ja i moje niezbyt rozsądne fantazje. Kto wie, do czego kolejnym razem to doprowadzi?
Mam pewien plan, o którym opowiem Wam już niebawem, kiedy tylko uda mi się zrealizować jego część. Ostrzegam – może być goręcej niż zwykle :)
Weronika

środa, 21 stycznia 2015

Nowe odkrycie, nowe doznania

Przemyślałam kilka spraw. Młody kochanek jednak nie jest najlepszym pomysłem, starszy – tym bardziej. Nie potrzebuję nastoletniego chłopaczka, ani siwego seniora. Najodpowiedniej będzie zająć się własnym przedziałem wiekowym.

Nie zamierzam ukrywać przed wami, że historia z Adamem jest mi obojętna. Zranił mnie i z pewnością nie dam mu szansy, chociaż Karolinka, Kasia, czy inna Zosia ostatecznie zrezygnowała z jego muskularnego ciała na rzecz wychudzonego amatora spodni-rurek. Napisał mi o tym w liście, który znalazłam pod drzwiami dwa dni temu. Serce wtedy znów zabiło mi w piersi, zupełnie jakbym była o 15 lat młodsza. Chciałam zadzwonić, zaprosić go, przytulić, pocałować, pieścić… Nie! To wszystko nie tak! Nie mogę pozwolić, aby marnował się dla mnie – kobiety, z którą i tak nigdy nie będzie. To był zdecydowanie dobry impuls, aby zakończyć tą niepoprawną przygodę. Pan Zygmunt, ogrodnik, jak na razie ma świetną kondycję zdrowotną.
Wiktora znów obchodziły tylko interesy. Tak się składa, że nawet sama nie wiem, kiedy wróci. Niestety wczoraj dopadła mnie ta noc, kiedy bliska rozpaczy dopijałam butelkę nieco cierpkiego porto. Porządna dawka alkoholu na jakiś czas ukoiła moje nerwy i pozwoliła zapomnieć o przykrych sytuacjach, które dręczyły moje myśli, powracając do nich jak bumerang. Była 23:30. Pamiętam dokładnie, gdyż zawsze o tej porze odczytuję wieczorny raport z księgowości. Ku mojemu zaskoczeniu, na skrzynkę mailową trafiła również wiadomość znanego portalu randkowego, insynuująca moją rozpaczliwą sytuację uczuciową i seksualną frustrację. Muszę przyznać, że szczególnie druga kwestia była dla mnie wyjątkowo nie do zniesienia. Od ostatniego spotkania z Adamem narastało we mnie niezaspokojone podniecenie, które wciąż starałam się kontrolować. Ekscesy z Adamem obudziły we mnie bestię, która ryczała coraz to głośniej i głośniej…

Nieoczekiwanie, mój wzrok przyciągnęła sugestywna reklama portalu, oferującego bogaty wybór filmów erotycznych. Nigdy wcześniej nie zdecydowałabym się kliknąć na odnośnik, jednak w tamtym momencie… chciałam spróbować. Ekran laptopa zaatakowała strona proponująca dziesiątki różnych kategorii. Połowy nazw tych „dziedzin” nie znałam – zasugerowałam się więc obrazkami. Wreszcie wybrałam filmik, z kobietą podobną wizualnie do mnie, która doświadczała niesamowitej rozkoszy w towarzystwie dwóch ponętnych brunetów. Zaczęło się niewinnie, klasycznie i oralnie. Cała trójka pieściła się wzajemnie, tworząc w ten sposób zamknięty obieg przyjemności pomiędzy ciałami. Wyuzdana brunetka pozwalała przystojnym panom raz po raz odkrywać tajemnice wszystkich jej szczelinek, nawet obu jednocześnie. Całe przedstawienie zwieńczył wspaniały szczyt przystojniaków, którzy z nieskrywaną przyjemnością napełnili usta aktoreczki. Koniec. Odłożyłam komputer. Czułam się dziwnie nakręcona obejrzanym przeze mnie miłosnym spektaklem. Ze zdziwieniem odkryłam, że na dole jestem… bardzo wilgotna. Moja dłoń, jakby bezwiednie rozpoczęła zabawę z najwrażliwszymi strefami mojego łona. Wystarczyło kilka zwinnych ruchów, abym znalazła się daleko poza własną świadomością. W jednej chwili stałam się bezpruderyjną gwiazdą krótkiego metrażu, brutalnie posiadaną przez dwóch brunetów na czarnej, skórzanej kanapie. Trwało to minutę, może dwie, góra trzy, zanim doświadczyłam niebotycznego orgazmu, który wyzwolił we mnie nie tylko krzyk, ale i uczucie nieopisanego spełnienia…

Dzisiejszy seans potrwa nieco dłużej…

Weronika

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Duże dziewczynki też lubią się bawić…

Jesienne wieczory bywają wyjątkowo ponure. Zimno przeszywa ciało od stóp aż do czubka głowy. Przez ulice przesuwają się tłumy ludzi – Eskimosów, ubranych w ciężkie futra i puchowe płaszcze. Gdzieniegdzie stoją stłoczeni na przystanku i chuchają w dłonie, aby ogrzać je choć odrobinkę, zapewne nieudolnie. Mi, całe szczęście, zimno nie doskwierało. Całą tą scenerię miałam przyjemność obserwować przez szybę wynajętej taksówki, która tkwiła w centrum miasta mniej więcej w połowie gigantycznego korka. Gdy tylko opuściliśmy ruchliwą trasę kierując się do okolic podmiejskich, na moment przymknęłam oczy, otulona łagodnym dźwiękiem radia i ciepłymi strumieniami powietrza wydobywającymi się z klimatyzacji. Taksówkarz przez cały ten czas zachowywał absolutny minimalizm słowny, więc szybko przestałam angażować się w nieudolne podtrzymywanie rozmowy i oddałam swoje myśli słodkiej relaksacji…
„Jesteśmy na miejscu!” – moją drzemkę przerwał chrapliwy ton głosu kierowcy. „Należy się 30zł, nie mniej, nie więcej.” Wyrwana siłą z błogostanu próbowałam odszukać odpowiednią kwotę w portfelu. „Niech się pani nie spieszy” – dodał po chwili – „Należność uregulować możemy także w inny sposób…” Mówiąc to zasapał kilkukrotnie i położył swoją spoconą dłoń na moim udzie. Poczułam przeszywający mnie dreszcz obrzydzenia. Niewiele myśląc wyrzuciłam kilka banknotów na twarz tego zboczeńca, po czym uciekłam, ile sił w nogach, w stronę bramy mojej posesji.
Nawet długa kąpiel nie pomogła mi odstresować się po tej doprawdy żenującej przygodzie w taksówce. Krążyłam po sypialni zupełnie nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca. Próbowałam słuchać muzyki, przeglądać popularne strony w sieci, porządkować terminarz… Żadna z tych rzeczy nie potrafiła przynieść mi ukojenia. Wyczerpana z bezsilności opadłam na miękkie łóżko i nakryłam się po uszy kołderką. Satynowa pościel delikatnie prześlizgnęła się po skórze moich ud… To takie oczywiste, że skierowałam tam swoje dłonie. Opuszkami palców kreśliłam na gładkiej tafli skóry małe kółeczka, aż do chwili, kiedy poczułam nagły przypływ ciepła w podbrzuszu. Sprawiło to również, że zdałam sobie sprawę z obecności czegoś, co już od kilku dni tkwiło głęboko ukryte w etażerce obok mojego łóżka… Czas na spróbowanie czegoś nowego ;)
Leżałam półnaga na bocznej krawędzi, rękoma badając kształt i strukturę syntetycznego penisa. Rzeczywiście, musiał być warty swojej ceny, gdyż teksturą przypominał idealną sprężystość i gładkość ludzkiej skóry. A jeśli chodzi o rozmiary… cóż, zapewne znacznie przewyższał on średnią europejską. Obracałam w rękach swoją zabawkę, niczym mała dziewczynka, która nie ma pojęcia do czego służy taki dziwny, duży przyrząd. Ja wiedziałam. I oczywiście miałam zamiar użyć tej wiedzy w praktyce. Pstryk – rozpoczęły się łagodne fale wibracji. Delikatnie odsunęłam materiał bielizny i skierowałam czubek zabawki ku swojej rozkosznej jamce. Już przy niewielkim kontakcie moje podbrzusze wypełniły erogenne wibracje. Im dalej wsuwałam go do swojego wnętrza, tym dzikszą czułam satysfakcję i piorunujące podniecenie. Było w tym coś, czego jeszcze nigdy nie zaznałam – niezwykła kompletność pieszczot otaczających moje sfery zewnętrzną i wewnętrzną. Wprost cudowne chwile… Z każdą kolejną minutą wibrujący przyjaciel znajdował się coraz głębiej mnie, a moje ciężkie westchnienia przybrały raczej postać donośnego jęku niezaspokojonej nimfomanki. W rzeczywistości pragnęłam tej rozkoszy bardziej niż kiedykolwiek. Moje dłonie oszalały – wirowały po całym ciele, ściskając piersi, drażniąc mocno przebijające się przez koszulkę sutki, pląsając po ustach, szyi, twarzy… Wyobrażałam sobie wówczas, że w taksówce, zamiast spoconego dziadka widzę przystojnego, niebieskookiego bruneta, który składa mi niemoralne propozycje. Oczyma wyobraźni widziałam, jak dobiera się do mnie na tylnym siedzeniu czarnego mercedesa, aby wreszcie doprowadzić do stanu, w którym długimi paznokciami rysuję czerwone pręgi na jego opalonych plecach. Ktoś obserwuje nas z ukrycia. Jest blisko, ale nie chce zostać zauważony. Podnieca go widok naszej miłosnej gry. W tym czasie to ja przejmuję dowodzenie i dosiadam potężnego macho jak swoją własną maskotkę. Zatopiona w pieszczotach poprzez eksploatację wszystkich szczelinek swojego ciała wspinałam się na wyżyny spełnienia. Wreszcie w mojej głowie apogeum rozkoszy rozprysło się z hukiem niczym noworoczny fajerwerk. Nie tylko był on bardzo jasny i wyraźny, ale też „wystrzelił” kilkukrotnie. Mniej więcej zgrało się to w czasie z puntem kulminacyjnym w taksówce…
Spełnienie, którego doznałam po przeżyciu takiej przygody odczuwałam jeszcze przez kilka dni. Zaskakujące, że do tej pory była to moja pierwsza inicjacja z tego typu gadżetem. Obiecuję sobie, że nie ostatnia!
A kolejną przesyłkę odbiorę już samodzielnie. Mogłaby przerosnąć wyobrażenia mojej wiernej przyjaciółki Marceli ;)
Weronika

sobota, 17 stycznia 2015

Pozytywne wibracje

O tym, że odkryłam zbawienną rolę internetu w moim życiu, zdaje się, pisałam Wam już dawno. Cóż… W komputerową przygodę zaczęłam brnąć coraz bardziej, coraz intensywniej. Zaczęło się znów od impulsu – Marceli, która poprosiła mnie o złożenie zamówienia w sklepie internetowym z okazji wieczoru kawalerskiego dla brata. Oczywiście prezent był nie byle jaki – na takie niesamowite pomysły może wpaść tylko ona! Otóż link, który podesłała mi mailem, przekierował mnie do strony ekskluzywnego sklepu erotycznego – podstrona – przebrania seksownych policjantów, tygrysów, tarzanów i pielęgniarzy. Lateks, plastik i cekiny, które nawet na modelach wyglądały dość komicznie (mniemam, że to zamierzony efekt). Bez zbędnego lustrowania oferty wrzuciłam odpowiedni rozmiar do koszyka. Wtem moje oczy zaatakowała migająca reklama, informująca mnie o możliwości uzyskania opcji darmowej wysyłki po zwiększeniu kwoty zamówienia. Do magicznego progu brakowało niewiele ponad 100zł. Oczywiście w mojej głowie zrodził się genialny plan – zamówię coś dla siebie! Nigdy nie korzystałam z tego typu produktów, ale przecież wszystkiego trzeba w życiu spróbować. Rozwinęłam kursorem listę dostępnych przedmiotów: sztuczne waginy, lalki (jak żywe!!!), przebrania, bielizna, biżuteria, nawet kosmetyki, buty, feromony… wibratory. Przynajmniej ostania opcja dała mi wyraźnie do zrozumienia, czego należy się spodziewać. Po chwili przeglądałam już zdjęcia „intymnych masażerów” we wszystkich kolorach tęczy, powlekanych sztuczną skórą, realistycznych, gładkich, podświetlanych, żelowych, metalowych, plastikowych… A im większe „okazy” znajdowałam, tym większą przyjemność odczuwał mój mózg na samą myśl gorących nocy spędzonych z moim nabytkiem ;)
Wreszcie wybrałam swój idealny – dość spory, naturalny, podniecający. Zamów. Zapłać. A teraz czekaj nakręcona jak zegarek na przyjazd kuriera!
W tym ferworze podniecających fantazji, w których syntetyczny towarzysz doprowadza moje ciało do granic rozkoszy, zamiast własnego adresu (mogłabym później sama dostarczyć przesyłkę) wpisałam adres Marceli (jak ustaliłyśmy początkowo). Na domiar złego zauważyłam to dopiero w mailu potwierdzającym wysłanie kuriera z paczką. Katastrofa moralna była nieunikniona…
W piątek rano kurier zapukał do drzwi Marceli w chwili, gdy obie piłyśmy kawę w jej salonie. Z bijącym sercem obserwowałam jak przyjaciółka rozrywa pakunek i wydobywa z niego estetycznie zapakowane przebranie, a zaraz potem sztucznego penisa rozmiarów co najmniej pokaźnych. Aż jęknęła z zachwytu:
  • Wera, to Twoje? No, no. Nie wiedziałam, że lubisz takie zabawy! Niezłe ziółko z Ciebie. (w tym momencie byłam już czerwona jak kolor jej szminki) Ale wiesz co, nie krępuj się. Ja też mam… i to nawet kilka. Czasem nadaję im imiona.
  • Słucham?…
  • Mój ulubiony to Johnny. Wiesz, od tego Depp’a.
Przełknęłam głośno ślinę i z niedowierzaniem spojrzałam na przyjaciółkę. Jeszcze przez chwilę zachwalała zalety pieszczot z wibratorem w roli głównej, a przy tym zdradziła mi parę fajnych patentów z jego użyciem. Czerwieniłam się jeszcze przez kilka minut po wyjściu z jej mieszkania. Najważniejsze jednak, że nie uznała mnie za seksualną frustratkę – ba! Wręcz doceniła za pomysłowość i odwagę. Podbudowana i zachęcona jej opowieściami wracałam taksówką do domu. Ze swoim nowym zakupem, schowanym głęboko na dnie obszernej torebki.
Przetestuję przy najbliższej okazji i z pewnością szczegółowo to opiszę…
Macie jakiś pomysł na mój „pierwszy raz”? Chętnie go wykorzystam ;)
Weronika

wtorek, 13 stycznia 2015

Ostatnia noc

Wiktora nie widziałam już od wielu dni. Nie sprawiało mi to większego problemu, zwłaszcza, że w tym okresie miałam więcej czasu na potajemne spotkania z Adamem. Mój „oficjalny” związek wypalił się już tak bardzo, że właściwie po kolana brodzę w rzece pełnej popiołu. Tylko mój młodociany kochanek potrafił ponownie rozpalić we mnie ogień. Z każdym naszym spotkaniem zatracałam się w nim coraz bardziej, aż wreszcie przestałam zadręczać się poczuciem winy i świadomością dzielącej nas różnicy wieku. Adam skutecznie odpędzał również zaloty „wujka”, który jeszcze wielokrotnie próbował się ze mną umówić. Całe szczęście, że wczoraj wyjechał. Oczywiście, w czasie jego odprawy na lotnisku miałam bardzo ważną konferencję i nie mogłam go pożegnać… jaka szkoda… ;)

W ostatni weekend studenckich wakacji zaplanowałam dla nas wspaniały wieczór – wino, jazzowe nuty, kąpiel z płatkami róż. Przygotowując całą ceremonię czułam się jak nastolatka przed pierwszą randką z wymarzonym chłopakiem – motylki w brzuchu, niesłabnące podniecenie… Tym razem, oprócz swojego ciała, miałam dla niego jeszcze jeden prezent – zegarek Rollexa, który sama starannie wybrałam dla niego kilka dni temu. Na widok takiego podarunku nieco zawstydził się, ale ostatecznie zgodził się przyjąć ten nietani gadżet. Zegarek pasował mu idealnie, zwłaszcza, gdy został tylko w nim samym. Kochaliśmy się kilkukrotnie – w wannie, w łóżku, na miękkim dywanie w sypialni. Oboje przeżywaliśmy orgazm za orgazmem, uniesienie za uniesieniem, przerywając od czasu do czasu tą falę przyjemności lampką czerwonego wina. Podczas ostatniego zbliżenia po raz pierwszy przejęłam inicjatywę. Kiedy Adam leżał na podłodze, odpoczywając po naszych intensywnych igraszkach, ja delikatnie zaczęłam pieścić ustami jego sutki. Podobała mu się ta gra wstępna, więc z nieskrywaną radością zaczął popychać moją głowę w dół. Nie uległam mu tak od razu – wcześniej jeszcze zaznaczałam subtelne okręgi wokół jego pępka przy pomocy zwinnego języczka. Wreszcie dotarłam aż na sam dół i łagodnie objęłam wargami twardą główkę. Cicho jęknął i natychmiast zamknął oczy. Widziałam, jak przechodzą dreszcze po jego ciele, z każdym ruchem mojej głowy w górę i w dół. Raz po raz dociskał moją głowę, uniemożliwiając mi złapanie oddechu. Trzeba przyznać, że przy jego imponujących walorach pieszczoty oralne są nie lada wyczynem. Z każdym ruchem mojego języka po jego nabrzmiałej męskości jego oddech przyspieszał. Wreszcie do akcji włączyłam również drugą dłoń, którą delikatnie masowałam i uciskałam jego klejnoty. To doprowadziło go do kompletnej ekstazy. Nagle wybuchnął w moich ustach. Nie spodziewałam się tego – Wiktorowi nigdy na to nie pozwoliłam. Tymczasem Adam ze stoickim spokojem wypełniał moje usta życiodajnym płynem, który, po raz pierwszy w życiu przełknęłam. Zdziwiłam się, że było dość… smacznie. Po wszystkim położyłam swoją głowę na jego torsie, a on zaczął głaskać moją głowę. Zasnęliśmy niczym dzieci… wtuleni w swoje rozgrzane od namiętności ciała.
Był już prawie poranek, kiedy Adam zerwał się na równe nogi.
„Cholera, byłem umówiony tej nocy z Karoliną. Zabije mnie.”
„Kim jest Karolina?”
„Kręcimy ze sobą od jakiegoś czasu. Myślę, że to odpowiedni moment na znalezienie dziewczyny.”
Zmroziło mi krew w żyłach.
„A co z… nami? Kim ja dla Ciebie jestem?”
„Wera, jesteś dla mnie bardzo ważna, nie chcę tego kończyć, ale sama rozumiesz… kochanka to nie to samo co dziewczyna…”
Poczułam się tak, jak gdyby ktoś uderzył mnie obuchem w głowę… Zagotowałam się ze złości i… uderzyłam go w twarz. Zasłonił się zaskoczony. Wpadłam w nieziemską furię, wyrzuciłam wszystkie jego rzeczy… a na końcu rozkazałam mu opuścić mój dom. Oczywiście zrobił to. Ale nie dał po sobie poznać, że się tym przejmuje. Po wszystkim rzuciłam się na łóżko i długo płakałam. Nie planowałam tego, że zakocham się w młodszym od siebie facecie. Nie planowałam, że on postanowi zrobić ze mnie swoją darmową dawczynię uciech. Wyobraźcie sobie, co czułam i co czuję do tej pory.

Na co ja tak naprawdę liczyłam liczyłam? Jestem załamana.

Weronika

niedziela, 11 stycznia 2015

Im wino starsze...

Ubiegły weekend postanowiłam spędzić aktywnie – i tak narodził się pomysł babskiego wyjazdu w góry w gronie moich dwóch najlepszych przyjaciółek, o których, zdaje się, nie miałam okazji dotychczas wspomnieć. Marcela – trzydziestolatka o nastoletniej duszy, nałogowa imprezowiczka, wolny strzelec w kwestii uczuć. Lena – niebawem skończy 36 lat, koleżanka z branży, szczęśliwa matka 7 letniego Kacperka, wciąż wspominająca nieudane małżeństwo (sprawa rozwodowa w toku). Właściwie nie mamy przed sobą tajemnic, rozumiemy się bez słów i uwielbiamy spędzać ze sobą czas. Oferta weekendu w górskim SPA okazała się dla nas idealną okazją na odprężenie się po męczącym sezonie i wymienienie najświeższymi plotkami.

Podczas podróży długo zastanawiałam się, czy ujawnić im mój „rajski” sekret z Adamem w roli głównej. Ostatecznie postanowiłam zaczekać z tymi rewelacjami aż do wyklarowania się tej sytuacji. Piątkowy wieczór spędziłyśmy popijając mocno zmrożone Cuba Libre w towarzystwie przystojnego barmana.

Następnego dnia, tj. w sobotni poranek, w towarzystwie przyjaciółek udałam się na basen. Termalne wody znane są ze swoich prozdrowotnych właściwości, chociaż dla mnie mają one walory wyłącznie relaksacyjne. Marcela nalegała na udanie się do sauny, więc dla świętego spokoju zgodziłam się, chociaż nie jest to moja ulubiona forma spędzania czasu. Po około godzinie zadręczania się gorącymi sesjami, przeplatanymi mroźnym prysznicem, pozostawiłam Marcelę i Lenę w bufecie, a sama udałam się do jacuzzi, które oddzielono od reszty kompleksu basenów. Zrzuciłam szlafrok i w stroju Ewy wskoczyłam do bulgoczącej wody. Z zamkniętymi oczami oddawałam się przyjemnej kąpieli. Nagle poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Kątem oka dostrzegłam starszego mężczyznę, ok. 50, wyjątkowo zadbanego jak na swój wiek. Po intensywnej opaleniźnie stwierdziłam niedawny powrót z wakacji. Nieznajomy łagodnie wszedł do wanny i przysunął się bardzo blisko mnie. Uśmiechnęłam się do niego zakłopotana uprzednim widokiem jego imponującego przyrodzenia. „Jestem Fabien” – szepnął w moim kierunku z wyraźnym francuskim akcentem. Nie ukrywam, że spodobała mi się jego bezpośredniość. „Weronika” – odpowiedziałam. I tak zaczęła się nasza rozmowa. Mówił dużo, mądrze, zabawnie przekręcając polskie frazesy, ale potrafił też słuchać. Im dłużej przebywałam w jego towarzystwie, tym bardziej się nakręcałam. W końcu woda przestała bulgotać i pod przejrzystą taflą ukazały się nasze nagie ciała i… jego wyraźna erekcja. „W towarzystwie taka piękna bella to natural” tłumaczył z rozbrajającym uśmiechem. Podobało mi się to. Woda ponownie zaczęła buzować bąbelkami powietrza, a Fabien zbliżył się do mnie. Delikatnie ujął moją dłoń i położył na szczycie swojego sztywnego przyjaciela. Dopiero wtedy poczułam jego prawdziwą wielkość. Myślałam o tym, jak cudownie byłoby mieć go w sobie, przesuwając powoli ręką w górę i w dół. Jego palce przez chwile drażniły moje sutki, a potem nieśmiało wślizgnęły się na mój guziczek rozkoszy. Mimo, że stale omywała mnie woda, mógł wyczuć, jak bardzo byłam wilgotna. Nie sądziłam, że za pomocą 5 palców można robić takie cuda! Jego pieszczoty były tak delikatne, a każdy ruch palcem perfekcyjny. Dokładnie wiedział czego było mi trzeba. Językiem gładził płatek mojego ucha, a po chwili do gry włączył drugą piątkę, która powędrowała w okolice mojego wnętrza. Choć zawstydzała mnie możliwość pojawienia się potencjalnego obserwatora nie przerywałam naszej gry. Zesztywniałam w oczekiwaniu na nadchodzący orgazm. Brakowało jeszcze kilku delikatnych gestów jego dłoni, bym znalazła się w innej galaktyce…

Niestety nasz „numerek” nieoczekiwanie przerwała obsługa saunarium, wykrzykując coś o nieetycznym zachowaniu. Oboje zażenowani do granic możliwości opuściliśmy jacuzzi, cały kompleks basenowy i nasze drogi się rozeszły.
Co wydarzyło się dalej? Opowiem Wam w kolejnym wpisie, mam nadzieję, że już niebawem. Pewnie będziecie zszokowani, zupełnie jak ja….
Weronika

czwartek, 8 stycznia 2015

Zakazany owoc smakuje najlepiej...

To była jedna z nielicznych nocy, kiedy po wymuszonym zbliżeniu Wiktor głośno chrapał w naszym łóżku. Za dnia elegancki, pachnący, szarmancki, w nocy przypominał bardziej ogra z bagien niż księcia z bajki. Z resztą, taki sam był w łóżku – powolny, ociężały, za-sapany i za-szybki. Tkwię w tej farsie od wielu lat i nie mogę się z niej wyplątać – a co mnie wiąże? Mój ojciec, który poprzez plan rychłych zaślubin chce realizować swoje biznesowe plany, również korzystne dla mnie i mojego stanowiska. Już dawno doszłam do wniosku, że uczucia nie są mi potrzebne, więc układ pomiędzy mną a Wiktorem, polegający na seksie i biznesie, przez długi czas wydawał mi się idealnym rozwiązaniem.

Było już dawno po północy, a ja przewracałam się z boku na bok, próbując uspokoić myśli. Nagle mój telefon wydał cichy, krótki dźwięk, który (całe szczęście) nie zbudził Wiktora z kamiennego snu. Gdy sięgałam po telefon myślałam raczej o północnych raportach finansowych, niż o … SMS’ie? Do tego numer nieznany. Zaintrygowana odczytałam wiadomość.
„Jestem w altanie. Cały nagi, cały Twój… Adam”
Serce biło mi jak oszalałe, a uda drżały z podniecenia. Skąd miał mój numer? Musiał wykraść ojcu. Albo mi, kiedy pod prysznicem…. To wszystko nie ważne. Liczyło się tylko to, że czekał na moje ciało, że pragnął mojego dotyku i pieszczot bardziej niż jakikolwiek znany mi mężczyzna.
Cicho wymknęłam się z sypialni, korytarza, domu…
W ogrodzie było ciemno i dość chłodno, zwłaszcza, że podążałam do altany odkryta jedynie męską koszulą pachnącą Armani Code. Kiedy drżącymi z zimna i podniecenia dłońmi uchyliłam drewniane drzwi, moim oczom ukazał się Adam, w całej okazałości, w blasku czerwonych (jak zakazany owoc) świec. Uśmiechał się zalotnie, a dłonią pieścił swoje nabrzmiałe z podniecenia klejnoty. Nieśmiało zbliżyłam się do niego, a niewinny, w moim mniemaniu, chłopiec rzucił się na mnie niczym wygłodniały tygrys na drobną gazelę. Rozdarł koszulę do wysokości mojego pępka i z nieskrywaną przyjemnością przyssał się do moich sterczących sutków. Znów odpłynęłam w krainę nieświadomości, a kiedy schodził coraz niżej, czułam już tylko przechodzące fale gorąca. Niewiele czasu poświęcił na pieszczoty – nie musiał. Byłam już gotowa kilka chwil po przeczytaniu SMS’a. Opierając nasze ciała na drewnianej ścianie drażnił mnie swoją męskością, aby wreszcie wbić się w moje nienasycone łono i posiąść je zupełnie. Mocno przytrzymywał moje usta, aby jęki, których nie potrafiłam pohamować, nie wydostały się poza jego silną dłoń. Kochaliśmy się powoli, łagodnie, sensualnie, chwilami mocno i zdecydowanie. Rozkosz napływała we mnie jak rwąca rzeka, która niebawem przerwie tamę. Wreszcie mój Adam doprowadził mnie do raju. Wiłam się niczym opętana przez demona, ale on nie przestawał. Delektował się moim obłędem, gdy doświadczałam orgazmu minuta po minucie. Wreszcie i on dotarł do finału, pulsując w rytm swojego szybkiego ze zmęczenia oddechu. Jeszcze chwilę trwaliśmy w tej pozycji, złączeni ciałami i myślami. Tylko chwilę. Ale chciałam tam pozostać na zawsze.

Weronika