niedziela, 11 stycznia 2015

Im wino starsze...

Ubiegły weekend postanowiłam spędzić aktywnie – i tak narodził się pomysł babskiego wyjazdu w góry w gronie moich dwóch najlepszych przyjaciółek, o których, zdaje się, nie miałam okazji dotychczas wspomnieć. Marcela – trzydziestolatka o nastoletniej duszy, nałogowa imprezowiczka, wolny strzelec w kwestii uczuć. Lena – niebawem skończy 36 lat, koleżanka z branży, szczęśliwa matka 7 letniego Kacperka, wciąż wspominająca nieudane małżeństwo (sprawa rozwodowa w toku). Właściwie nie mamy przed sobą tajemnic, rozumiemy się bez słów i uwielbiamy spędzać ze sobą czas. Oferta weekendu w górskim SPA okazała się dla nas idealną okazją na odprężenie się po męczącym sezonie i wymienienie najświeższymi plotkami.

Podczas podróży długo zastanawiałam się, czy ujawnić im mój „rajski” sekret z Adamem w roli głównej. Ostatecznie postanowiłam zaczekać z tymi rewelacjami aż do wyklarowania się tej sytuacji. Piątkowy wieczór spędziłyśmy popijając mocno zmrożone Cuba Libre w towarzystwie przystojnego barmana.

Następnego dnia, tj. w sobotni poranek, w towarzystwie przyjaciółek udałam się na basen. Termalne wody znane są ze swoich prozdrowotnych właściwości, chociaż dla mnie mają one walory wyłącznie relaksacyjne. Marcela nalegała na udanie się do sauny, więc dla świętego spokoju zgodziłam się, chociaż nie jest to moja ulubiona forma spędzania czasu. Po około godzinie zadręczania się gorącymi sesjami, przeplatanymi mroźnym prysznicem, pozostawiłam Marcelę i Lenę w bufecie, a sama udałam się do jacuzzi, które oddzielono od reszty kompleksu basenów. Zrzuciłam szlafrok i w stroju Ewy wskoczyłam do bulgoczącej wody. Z zamkniętymi oczami oddawałam się przyjemnej kąpieli. Nagle poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Kątem oka dostrzegłam starszego mężczyznę, ok. 50, wyjątkowo zadbanego jak na swój wiek. Po intensywnej opaleniźnie stwierdziłam niedawny powrót z wakacji. Nieznajomy łagodnie wszedł do wanny i przysunął się bardzo blisko mnie. Uśmiechnęłam się do niego zakłopotana uprzednim widokiem jego imponującego przyrodzenia. „Jestem Fabien” – szepnął w moim kierunku z wyraźnym francuskim akcentem. Nie ukrywam, że spodobała mi się jego bezpośredniość. „Weronika” – odpowiedziałam. I tak zaczęła się nasza rozmowa. Mówił dużo, mądrze, zabawnie przekręcając polskie frazesy, ale potrafił też słuchać. Im dłużej przebywałam w jego towarzystwie, tym bardziej się nakręcałam. W końcu woda przestała bulgotać i pod przejrzystą taflą ukazały się nasze nagie ciała i… jego wyraźna erekcja. „W towarzystwie taka piękna bella to natural” tłumaczył z rozbrajającym uśmiechem. Podobało mi się to. Woda ponownie zaczęła buzować bąbelkami powietrza, a Fabien zbliżył się do mnie. Delikatnie ujął moją dłoń i położył na szczycie swojego sztywnego przyjaciela. Dopiero wtedy poczułam jego prawdziwą wielkość. Myślałam o tym, jak cudownie byłoby mieć go w sobie, przesuwając powoli ręką w górę i w dół. Jego palce przez chwile drażniły moje sutki, a potem nieśmiało wślizgnęły się na mój guziczek rozkoszy. Mimo, że stale omywała mnie woda, mógł wyczuć, jak bardzo byłam wilgotna. Nie sądziłam, że za pomocą 5 palców można robić takie cuda! Jego pieszczoty były tak delikatne, a każdy ruch palcem perfekcyjny. Dokładnie wiedział czego było mi trzeba. Językiem gładził płatek mojego ucha, a po chwili do gry włączył drugą piątkę, która powędrowała w okolice mojego wnętrza. Choć zawstydzała mnie możliwość pojawienia się potencjalnego obserwatora nie przerywałam naszej gry. Zesztywniałam w oczekiwaniu na nadchodzący orgazm. Brakowało jeszcze kilku delikatnych gestów jego dłoni, bym znalazła się w innej galaktyce…

Niestety nasz „numerek” nieoczekiwanie przerwała obsługa saunarium, wykrzykując coś o nieetycznym zachowaniu. Oboje zażenowani do granic możliwości opuściliśmy jacuzzi, cały kompleks basenowy i nasze drogi się rozeszły.
Co wydarzyło się dalej? Opowiem Wam w kolejnym wpisie, mam nadzieję, że już niebawem. Pewnie będziecie zszokowani, zupełnie jak ja….
Weronika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz