sobota, 3 stycznia 2015

Szybki prysznic

Dzisiejszego poranka obudził mnie dźwięk telefonu. Przez chwilę zwlekałam z odebraniem, licząc, że zrobi to Wiktor. Niestety, szybko zdałam sobie sprawę, że przecież jestem sama od dwóch dni, a przypomniał mi o tym ponowny, ostry dźwięk smartfona. Odebrałam. Przyjęłam informację. Odłożyłam telefon. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to nasz ogrodnik – mówił coś o chorobie, że nie przyjdzie, że przyśle syna. Może być nawet córka. Właściwie było mi wszystko jedno. Do czasu…

Punktualnie o 11 z łóżka wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Nie przypuszczałam, że wczorajszy bankiet będę odsypiać aż do tak późnej pory. Niedbale zarzuciłam szlafrok na komplet koronkowej bielizny (prezent od Wiktora na walentynki) i pobiegłam do drzwi, potykając się przy tym o drzemającą w korytarzu suczkę Lenę. Jakaż niespodzianka czekała na mnie na dole… Po naciśnięciu klamki moim oczom ukazał się muskularny brunet, metr dziewięćdziesiąt, na oko dwudziestokilkuletni. Zauważyłam, jak czerwieni się na mój widok seksownie zagryzając dolną wargę. Wyjaśnił mi, że jest studentem, ma jeszcze wakacje i jego tata (po kim on taki przystojny…) poprosił go o zastępstwo w tym tygodniu. Niedbale osłoniłam półnagie ciało materiałem szlafroka i zaprosiłam go do ogrodu, który znajduje się za domem.
Przez chwilę obserwowałam jak pracuje. Prężył mięśnie przycinając gałązki sekatorem, eksponował nagi tors przesuwając kosiarką przez połacie trawy. Po głowie krążyły mi brudne myśli… Jak mogłam myśleć w ten sposób o 10 lat młodszym facecie? Aby powstrzymać te nagłe ataki pożądania postanowiłam ostudzić się chłodnym prysznicem. Nie podziałało. W chwili, gdy na moje ciało opadały ciężkie krople wody, wyobraźnia uruchamiała swoje zapętlone sieci myśli. Czułam się tak, jak gdyby młodzieniec, którego imienia nie poznałam, stał za moimi plecami, obejmując silnym ramieniem, całując rozgrzany kark. Jego silne dłonie – strumienie, otuliły moje piersi łagodnym uściskiem. Czułam, że cała drżę, że dłużej już nie jestem w stanie oprzeć się tej nadchodzącej ekstazie. Mając przed oczyma jego lubieżny uśmiech poprowadziłam swoją dłoń między uda. To tak, jakby urwał mi się film. Powoli wędrowałam na szczyt, w strumieniach kojącej wody. Krzyczałam z rozkoszy. Tak głośno, że nie był w stanie zagłuszyć mnie nawet szum prysznica.

Nie jestem pewna, ile czasu spędziłam jeszcze w łazience. W każdym razie, gdy zeszłam na dół, mężczyzna czekał na mnie przy drzwiach. Niedbale rzucił, że musi wrócić do domu po jakieś narzędzia i… wyszedł. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo czekam, aż wróci…
Weronika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz