poniedziałek, 19 stycznia 2015

Duże dziewczynki też lubią się bawić…

Jesienne wieczory bywają wyjątkowo ponure. Zimno przeszywa ciało od stóp aż do czubka głowy. Przez ulice przesuwają się tłumy ludzi – Eskimosów, ubranych w ciężkie futra i puchowe płaszcze. Gdzieniegdzie stoją stłoczeni na przystanku i chuchają w dłonie, aby ogrzać je choć odrobinkę, zapewne nieudolnie. Mi, całe szczęście, zimno nie doskwierało. Całą tą scenerię miałam przyjemność obserwować przez szybę wynajętej taksówki, która tkwiła w centrum miasta mniej więcej w połowie gigantycznego korka. Gdy tylko opuściliśmy ruchliwą trasę kierując się do okolic podmiejskich, na moment przymknęłam oczy, otulona łagodnym dźwiękiem radia i ciepłymi strumieniami powietrza wydobywającymi się z klimatyzacji. Taksówkarz przez cały ten czas zachowywał absolutny minimalizm słowny, więc szybko przestałam angażować się w nieudolne podtrzymywanie rozmowy i oddałam swoje myśli słodkiej relaksacji…
„Jesteśmy na miejscu!” – moją drzemkę przerwał chrapliwy ton głosu kierowcy. „Należy się 30zł, nie mniej, nie więcej.” Wyrwana siłą z błogostanu próbowałam odszukać odpowiednią kwotę w portfelu. „Niech się pani nie spieszy” – dodał po chwili – „Należność uregulować możemy także w inny sposób…” Mówiąc to zasapał kilkukrotnie i położył swoją spoconą dłoń na moim udzie. Poczułam przeszywający mnie dreszcz obrzydzenia. Niewiele myśląc wyrzuciłam kilka banknotów na twarz tego zboczeńca, po czym uciekłam, ile sił w nogach, w stronę bramy mojej posesji.
Nawet długa kąpiel nie pomogła mi odstresować się po tej doprawdy żenującej przygodzie w taksówce. Krążyłam po sypialni zupełnie nie mogąc znaleźć dla siebie miejsca. Próbowałam słuchać muzyki, przeglądać popularne strony w sieci, porządkować terminarz… Żadna z tych rzeczy nie potrafiła przynieść mi ukojenia. Wyczerpana z bezsilności opadłam na miękkie łóżko i nakryłam się po uszy kołderką. Satynowa pościel delikatnie prześlizgnęła się po skórze moich ud… To takie oczywiste, że skierowałam tam swoje dłonie. Opuszkami palców kreśliłam na gładkiej tafli skóry małe kółeczka, aż do chwili, kiedy poczułam nagły przypływ ciepła w podbrzuszu. Sprawiło to również, że zdałam sobie sprawę z obecności czegoś, co już od kilku dni tkwiło głęboko ukryte w etażerce obok mojego łóżka… Czas na spróbowanie czegoś nowego ;)
Leżałam półnaga na bocznej krawędzi, rękoma badając kształt i strukturę syntetycznego penisa. Rzeczywiście, musiał być warty swojej ceny, gdyż teksturą przypominał idealną sprężystość i gładkość ludzkiej skóry. A jeśli chodzi o rozmiary… cóż, zapewne znacznie przewyższał on średnią europejską. Obracałam w rękach swoją zabawkę, niczym mała dziewczynka, która nie ma pojęcia do czego służy taki dziwny, duży przyrząd. Ja wiedziałam. I oczywiście miałam zamiar użyć tej wiedzy w praktyce. Pstryk – rozpoczęły się łagodne fale wibracji. Delikatnie odsunęłam materiał bielizny i skierowałam czubek zabawki ku swojej rozkosznej jamce. Już przy niewielkim kontakcie moje podbrzusze wypełniły erogenne wibracje. Im dalej wsuwałam go do swojego wnętrza, tym dzikszą czułam satysfakcję i piorunujące podniecenie. Było w tym coś, czego jeszcze nigdy nie zaznałam – niezwykła kompletność pieszczot otaczających moje sfery zewnętrzną i wewnętrzną. Wprost cudowne chwile… Z każdą kolejną minutą wibrujący przyjaciel znajdował się coraz głębiej mnie, a moje ciężkie westchnienia przybrały raczej postać donośnego jęku niezaspokojonej nimfomanki. W rzeczywistości pragnęłam tej rozkoszy bardziej niż kiedykolwiek. Moje dłonie oszalały – wirowały po całym ciele, ściskając piersi, drażniąc mocno przebijające się przez koszulkę sutki, pląsając po ustach, szyi, twarzy… Wyobrażałam sobie wówczas, że w taksówce, zamiast spoconego dziadka widzę przystojnego, niebieskookiego bruneta, który składa mi niemoralne propozycje. Oczyma wyobraźni widziałam, jak dobiera się do mnie na tylnym siedzeniu czarnego mercedesa, aby wreszcie doprowadzić do stanu, w którym długimi paznokciami rysuję czerwone pręgi na jego opalonych plecach. Ktoś obserwuje nas z ukrycia. Jest blisko, ale nie chce zostać zauważony. Podnieca go widok naszej miłosnej gry. W tym czasie to ja przejmuję dowodzenie i dosiadam potężnego macho jak swoją własną maskotkę. Zatopiona w pieszczotach poprzez eksploatację wszystkich szczelinek swojego ciała wspinałam się na wyżyny spełnienia. Wreszcie w mojej głowie apogeum rozkoszy rozprysło się z hukiem niczym noworoczny fajerwerk. Nie tylko był on bardzo jasny i wyraźny, ale też „wystrzelił” kilkukrotnie. Mniej więcej zgrało się to w czasie z puntem kulminacyjnym w taksówce…
Spełnienie, którego doznałam po przeżyciu takiej przygody odczuwałam jeszcze przez kilka dni. Zaskakujące, że do tej pory była to moja pierwsza inicjacja z tego typu gadżetem. Obiecuję sobie, że nie ostatnia!
A kolejną przesyłkę odbiorę już samodzielnie. Mogłaby przerosnąć wyobrażenia mojej wiernej przyjaciółki Marceli ;)
Weronika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz