poniedziałek, 26 stycznia 2015

Pokój nr 503

Rybka połknęła haczyk dokładnie w tym samym momencie, gdy tylko pojawiła się na nim przynęta w postaci mojej kuszącej propozycji. Oczywiście rozanielony Wiktor uraczył mnie płomiennym seksem oralnym pod prysznicem, w nadziei, że wybaczę mu wczorajsze odtrącenie moich zalotów. Udawanie naburmuszonej księżniczki wychodziło mi znakomicie, jeśli nie liczyć błysku w oczach i szalejącej niepewności w oczekiwaniu na wiadomość od niego. Im większy dystans utrzymywałam, tym mocniej popychałam go w stronę gorącej autorki mmsa. Wreszcie nie wytrzymał. Przełamał się. Na „dodatkowy” numer otrzymałam dwie wiadomości, jedna po drugiej:
„Gdzie i kiedy? Jestem taki napalony… potrzebuję tej nocy Twojego ciała na wyłączność.”
„Proszę, miej dziś czas tylko dla mnie. Mam na Ciebie ochotę. Jesteś śliczna…”
Serce biło mi jak oszalałe. Wiedziałam, że to, co robiłam, nie było do końca ani uczciwe, ani normalne, a przy tym… to takie podniecające!
„Spotkajmy się w hotelu (Tu podałam nazwę obiektu znanej sieci) o godzinie 22.00. Będę czekać w pokoju 503”
Pisząc tego smsa drżałam niczym nastolatka na pierwszej randce! Po obiedzie, gdy Wiktor wyszedł z domu, rozpoczęłam staranne przygotowanie się do odegrania roli wyrafinowanej, młodej prostytutki. W kolekcji mojej bielizny bez trudu odnalazłam odpowiedni komplet, którego mój luby nie miał jeszcze okazji podziwiać. Lekki makijaż, blond peruka (od Marceli można pożyczyć naprawdę przedziwne rzeczy), wysokie szpilki i płaszcz. Punktualnie o 20.00 opuściłam nasze przytulne gniazdko i udałam się do samego centrum miasta.
Taksówkarz spoglądał na mnie lubieżnie kątem swojego wypłowiałego oka. Trudno mu się dziwić, gdy na tylnym siedzeniu wiózł długonogą blondynkę, z paseczkami od pończoch wystającymi ponad granicę płaszcza, w szpilkach 14cm… Ja sama sobą byłam dostatecznie podniecona. Myśl o zbliżeniu, podczas którego Wiktor nie będzie wiedział, komu się oddaje, działała na mnie niczym cały słoiczek niebieskich tabletek. Pożądanie wrastało wraz z każdym przebytym kilometrem. Wreszcie dotarłam na miejsce. Podstarzały kierowca niespiesznie przyjął ode mnie banknot. Zabrałam swój mały kuferek i pospieszyłam w stronę recepcji. Po 15 minutach leżałam już na olbrzymim łożu małżeńskim. Od razu przyszło mi do głowy, że byłoby wyjątkowo miło przeżyć na nim więcej, niż tylko jedno zbliżenie. Moją kontemplację przerwało ciche pukanie. Drżącymi rękoma założyłam na twarz srebrną maskę karnawałową i powoli otworzyłam drzwi. Oczywiście był to Wiktor, nieco inny niż zazwyczaj. Poważny, elegancki, skupiony. Z uwielbieniem utkwił swoje oczy w moim biuście. Drzwi się zamknęły, a on nawet nie zapytał o powód założenia maski. Po prostu popchnął mnie na łóżko i z brutalną siłą zaczął zdzierać ze mnie bieliznę. Zrozumiałam, że ma ochotę na coś, co zwykło się nazywać kontrolowanym gwałtem. Nigdy jednak nie przebiegało to tak szybko i bezpośrednio, więc mój umysł przeszyła niemała nutka niepewności. Próbowałam coś powiedzieć, wyszamotać się z jego objęć i przejąć kontrolę, tak, jak dzieje się to zazwyczaj w naszym łóżku. Tym razem to on zdominował mnie, rozdzierając paznokciami pończochy oraz delikatne zdobienia bielizny. Masywną dłonią zasłonił moje usta, bym przypadkiem nie zaniepokoiła współmieszkańców piętra głośnym zachowaniem. Jednakże było to nieuniknione, zwłaszcza, kiedy odsunął cienki sznureczek stringów, a potem bardzo szybko zagłębił się w moim ciele. Nie potrzebował już znamiennej siły rąk, gdyż wtedy to jego męskość przybijała mnie do łóżka. Po niedługim czasie cały pokój wypełniły moje spazmatyczne jęki. Zbyt szybko wzeszłam na szczyt pierwszy, a potem drugi raz… lecz on nadal nie kończył swojej zabawy. Otwartą dłonią wymierzał karcące klapsy w stronę moich pośladków i mocno zaciskał paznokcie na piersiach, sprawiając mi tym całkiem przyjemny ból. Wreszcie sam zaczął lekko stękać, co oznaczało, że jest już blisko. Wystarczyło kilka sekund umiejętnej gry języka na szczycie jego męskości, aby eksplodował w moich ustach ciepłym nektarem rozkoszy. Po wszystkim opadł zmęczony na jedwabistą kołderkę i odpalając papierosa zapytał, czy chciałabym to powtórzyć…
Bez większego namysłu zdjęłam z siebie perukę i maskę, Wiktor prawie zakrztusił się dymem.
„Weronika? To Ty???!!!!” Jak to możliwe… co ja narobiłem? To był tylko jeden raz i wiesz…. Ale co Ty tu robisz? Czy Ty aby nie pracujesz jako…
„Ciii, nic nie mów.” Po prostu weź mnie drugi raz tak, jak każdą kolejną laskę, którą przeleciałeś w tym lub innym hotelu. Na wyjaśnienia przyjdzie czas później”
Zrozumiał to wszystko bez zbędnych tłumaczeń.
A potem kochaliśmy się namiętnie, dopóki obsługa hotelowa nie poprosiła nad ranem o jego niezwłoczne opuszczenie.

Weronika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz