czwartek, 26 marca 2015

Naga prawda przed kamerą…

Kamera mnie uwielbia… wobec tego kochamy się z wzajemnością. W przeszłości marzyłam o zostaniu aktorką, teatralną lub filmową. Rodzice posyłali mnie nawet na prywatne lekcje, rozmaite castingi do programów dziecięcych i seriali. Niestety, nawet nawet najdrożsi nauczyciele nie potrafili wyciągnąć ze mnie choroby, która z taką zjadliwością trawiła moją niewinną dziewczęcą duszyczkę… Nieśmiałość. To właśnie przez nią przyszło mi porzucić dziecięce marzenia o sławie i zająć się prawdziwą (jak mawia mój ojciec) nauką. Ostatecznie to dzięki niej jestem teraz tym, kim jestem i szczerze mówiąc, żałowałabym teraz obrania innej drogi życiowej. Dorosłość jednak szybko pozbawiła mnie powściągliwości i milczącego usposobienia, czyniąc ze mnie prawdziwą duszę towarzystwa – odważną, energiczną, twardo stąpającą po ziemi. Nieśmiałość odeszła do lamusa, a wraz z nią – paradoksalnie – marzenia o medialnej karierze. Postała we mnie jednak pasja do teatru, sztuki i retoryki. Wszystko, czego nauczyłam się w dziecięcym kółku teatralnym, dziś definiuje mnie na nowo jako dojrzałą kobietę. Wciąż uwielbiam pozować do zdjęć i pokazywać się przed kamerą. I chociaż nieczęsto mam do tego okazję, to jednak za każdym razem robię to co raz lepiej.

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Właśnie opuszczałam poranny prysznic, a że niezapowiedzianych wizyt zwyczajnie nie przyjmuję, postanowiłam zignorować jego ostry i drażniący dźwięk. Przybysz jednak ani myślał odpuścić, ostatecznie zmuszając mnie do założenia szlafroka i udania się w kierunku przedpokoju. Kiedy uchyliłam drzwi, ogarnęło mnie niewymówione zdziwienie. Otóż, zamiast spodziewanego sprzedawcy eko-garnków za kilka tysięcy złotych i odkurzaczy dla alergików, w progu ujrzałam dwudziestokilkuletniego przystojniaka. Może był on nazbyt drobny i szczupły, jak na moje upodobania, ale twarz miał wyjątkowo uroczą, chłopięcą i niewinną. Gęste blond włosy, delikatnie zwichrzone przez wiatr, idealnie współgrały z błękitnym odcieniem jego mądrych oczu i zalotnym, sympatycznym uśmiechem na twarzy.
„Witam! Czy mam przyjemność z panią Weroniką?” – zagadnął mnie, po czym natychmiast utkwił spojrzenie w w moich osłoniętych przez cieniutki szlafroczek piersiach.
„Tak…” – odrzekłam zaskoczona – „O co chodzi?”
„Zgodziła się pani na przeprowadzenie wywiadu do naszego magazynu studenckiego. Tak więc jestem… Wpuści mnie pani?”
„Jaka tam pani… Weronka jestem.” – rzuciłam w jego stronę, gdy tylko przekroczył próg przedpokoju.
„Kacper. Zrobimy to tu czy w salonie?”
Stanęłam jak wryta. O czym myślał ten dzieciak?
„Wywiad, oczywiście…” – dodał rozbawiony, widząc moje ewidentne zakłopotanie.
„Ach tak… przejdźmy do salonu.”
Wskazałam mu miejsce na fotelu przy stoliku, a sama rozsiadłam się na kanapie. Wówczas on, ze swojego małego plecaczka wydobył niewielką kamerę i skierował ją dokładnie w moją stronę.
„Kacper, co to ma znaczyć?” – zapytałam zaskoczona.
„Muszę Panią… to znaczy muszę Cię nagrać, żeby później zmontować z tego jakiś artykuł, a że nie mam dyktafonu, to uznałem, że kamera również się przyda.”
Nonsens. Przecież nawet telefony mają funkcję dyktafonu. I zachowywał się nieco dziwnie, wciąż gapiąc się na moje piersi.
„Cóż… więc zaczynajmy.” – szepnęłam, rozsiadając się wygodnie na kanapie.
„Pytanie pierwsze” – odczytał z mocno wymiętej kartki „Czy jesteś świadoma, że nie mogę przeprowadzić tego cholernego wywiadu? Nie sposób się skupić, gdy na wprost mnie siedzi istna bogini, okryta tylko skąpym szlafrokiem…”
Zszokowana otworzyłam usta ze zdziwienia. Skąd w tym młodzieniaszku tyle odwagi? Ryzykował wyrzuceniem z mojego domu w kilka sekund, a jednak odważył się na wysnucie takiej uwagi. To niebywałe! Moje rozmyślania natychmiast przerwał fakt pojawienia się chłopaka tuż obok mnie, wciąż na wprost migającej rytmicznie kamery. I nim zdążyłam zaprotestować, zwyczajnie przyciągnął mnie za ramię, składając na ustach miętowy i słodki pocałunek. W tym niespodziewanym amoku pozwoliłam mu nawet na wsunięcie dłoni pod szlafrok i delikatne dotknięcie mojej nagiej piersi. Lecz otrzeźwiona nagłym przypływem adrenaliny stanowczo go odepchnęłam.
„Co Ty sobie myślisz, chłopcze! Że wejdziesz do mojego domu, jak do agencji towarzyskiej i tak po prostu się ze mną prześpisz?” – krzyknęłam oburzona.
Nie przestraszył się, ani nie odsunął, a tylko ponownie objął mnie w pasie i wymruczał seksownie:
„Nie opieraj mi się…”
I nie oparłam, bo zwyczajnie nie potrafiłam. Chociaż mój rozum krzyczał nie, a serce biło jak oszalałe, to jednak spragnione męskiego dotyku ciało nakazywało mi kosztować tej ryzykownej gry w ramionach przystojnego studenta. Muszę przyznać, że potrafił on zająć się mną w sposób tak subtelny i delikatny, że przez moment miałam wrażenie, jakbym robiła to po raz pierwszy, a mój mężczyzna, z taką czułością i rozwagą pozbawiał mnie niewinności. To szalenie nakręcało moje trybiki w głowie, nakazując mi coraz to większą uległość wobec łagodnego języczka, który z taką czułością pieścił moją łechtaczkę i sterczące sutki. Jego dłonie wciąż błądziły po moich udach biodrach i pośladkach, aby wreszcie odnaleźć pasujące położenie. Powoli i delikatnie rozsunął moje nogi szerzej… a ja… zamknęłam oczy. Znów miałam 18 lat, a mój pierwszy chłopak, tak bardzo podobny do niego, delikatnie wsuwał swoją sztywną męskość między moje wąskie biodra, przebijając mnie niczym wątły balonik. Tym razem jednak, zamiast bólu i strachu czułam jedynie przyjemność i satysfakcję. Kacper nie szukał wyjątkowych doznań i niezbadanych sfer seksualnych przygód. Pragnął jedynie zdobywać rozkosz i nią obdarowywać każdy centymetr mojego spragnionego ciała. Powoli i łagodnie, raz po raz zagłębiał się w moim ciele, którym wstrząsały spazmatyczne dreszcze uniesień. Do tej pory wydawało mi się, że lubię ostry i zdecydowany seks. Dopiero ON zmienił mój pogląd w tym temacie. Mój boski i przystojny kochanek. Zbliżający się orgazm dostrzegłam w jego oczach… Pozwoliłam mu opaść na swoje ciało, i wtulić anielską twarz pomiędzy pukle moich wilgotnych jeszcze włosów. I kiedy jego sztywny przyjaciel coraz głębiej przesuwał się ku szczytowi, a śnieżnobiałe ząbki lubieżnie przygryzały mój płatek ucha i skórę na szyi, oplotłam udami jego biodra, zaciskając przy tym rytmicznie mięśnie Kegla. Pomimo tego, że nasz seks był powolny, łagodny i bardzo klasyczny, to jednak fala orgazmu napłynęła we mnie niespodziewanie i nagle. Kilka sekund dalej, erotyczne tsunami pochłonęło także mojego młodocianego kochanka. Jęknęliśmy, wspólnie splatając nasze dłonie, uważnie chłonąc każdą cząsteczkę niewypowiedzianej rozkoszy. Spełnieni i wolni, niegrzeczni i grzeszni, szczęśliwi i gotowi na więcej…

Film z kamery usunęłam osobiście, zaraz po zakończeniu wywiadu. Mój słodki „dziennikarz” nie przewidział jednak, że jedyna kopia nagrania powędrowała na dysk mojego komputera zupełnie nieprzypadkowo. Byłoby bardzo szkoda, gdyby tak doskonały epizod w wykonaniu naszych ciał poszedł w niepamięć. Jako niedoszła aktorka, powinnam kolekcjonować i przechowywać takie dzieła sztuki…. sztuki miłosnej, oczywiście.

Weronika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz