czwartek, 30 kwietnia 2015

Największe z seksualnych doznań to zaskoczenie!

Od niespodziewanego prawie-wypadku na placu budowy minęło już kilka dni, a ja wciąż nie przestałam myśleć o tym, co wydarzyło się podczas obiecanego spotkania. Do teraz, kiedy przypominam sobie tę noc… mam dreszcze. Piekielnie podniecające dreszcze. I apetyt na więcej.

Ale zacznijmy od początku.

Wszelkie sprawy związane z działalnością firmy udało mi się streścić do zaledwie godzinnej pracy, tak więc jeszcze przed południem mogłam spokojnie opuścić biuro. Wracając taksówką do domu, wciąż myślałam o tym, w jaki sposób będzie przebiegało nasze spotkanie… zwłaszcza, ze zaproponowana przez niego nazwa restauracji nie kojarzyła mi się z żadnym eleganckim lokalem w centrum, w których przecież tak często bywam. Cokolwiek zaplanował dla nas dwojga, mogło być zarówno bardzo dobre, jak i wyjątkowo słabe i nieinteresujące. Dlaczego w ogóle zgodziłam się na randkę z nieznajomym facetem, który absolutnie nie jest w moim typie? Do końca nie byłam pewna swoich przemyśleń i reakcji. Czasem mój mózg płata mi całkiem dziwaczne figle.

Mała czarna? A może jeansy i sweter? Po raz pierwszy w życiu tak naprawdę nie wiedziałam, jak przygotować się na spotkanie. Ostatecznie, po długim rozważaniu wszelkich „za” i „przeciw” w wannie pełnej gorącej wody doszłam do wniosku, że bardziej przystoi mi pokazać się w niszowej knajpce, ubranej w elegancką sukienkę, niż luksusową restaurację odwiedzić w spodniach i dzianinowym kardiganie. A jeśli stylizować się elegancko, to tylko w pełnym tego słowa znaczeniu. Czarna mini, gustowny, lecz nieco wyzywający dekolt, krwiście czerwone szpilki, podobnie jak usta, modny żakiet oversize, złoty zegarek, złote dodatki, mała, lakierowana kopertówka. Gotowe! Wsiadając do zamówionej wieczorem taksówki, poczułam się lekko spięta i zdenerwowana. Do tej pory, gdy udawałam się na „potajemne” randki, towarzyszyły mi raczej podniecenie i ekscytacja. Wtedy również czułam pewien rodzaj emocjonalnej ekscytacji, jednak podszyta ona była strachem i niepewnością. Dlaczego tego dnia zdecydowałam się również na wybór czerwonej bielizny? Koronkowego, prześwitującego biustonosza i niemal półprzezroczystych stringów? Przecież nie planowałam nic więcej, ponad dobrą kolacją i kilkoma lampkami wina… o żadnej łóżkowej relacji zwyczajnie nie mogło być mowy. Więc skąd to dziwne mrowienie w podbrzuszu?

Zatrzymaliśmy się około 3, może 4 km od centrum.
„To tutaj – rzucił w moją stronę wąsaty taksówkarz – a tą ulicę to znajdzie Pani bez problemu. Do końca tej alejki i w prawo.”
„Dziękuję Panu.” – odparłam uprzejmie, wręczając mu odpowiedni banknot. Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi ruszył z piskiem opon, jak gdyby w obawie, że zechcę upomnieć się o resztę. Powędrowałam więc spokojnie przez zaciemnioną alejkę, mijając po drodze kilka niszowych barów. Moje nerwy znów dały o sobie znać. Niewiele myśląc przekroczyłam próg pierwszej lepszej pijalni i zamówiłam 2 szklanki czystej whisky z lodem. Na koniec jeszcze spory kieliszek wódki. Kiedy po moim ciele rozpłynęła się fala ciepła poczułam, że jestem już gotowa stawić czoła wyzwaniu. Nawet mój humor poprawił się nieco… choć chyba przesadziłam z ilością spożytych tego dnia trunków. Chwiejnym krokiem dotarłam do umówionej restauracji. Kątem oka dostrzegłam przez szybę, jak czeka na mnie z bukietem różowych frezji (moich ulubionych!). Pewnym krokiem weszłam do środka i… ogarnęło mnie zdumienie. Lokal, choć nie należał do ekskluzywnych, z pewnością nie był również tani. Lecz klimat, który w nim panował, warty był każdej złotówki! Przytulnie, ciepło, cicho i intymnie… a wystrój – jakiż on był piękny i wysublimowany. Mój gust, mój smak, moje wymagania spełnione w 100%. Nim jeszcze zdążyłam dotrzeć do stolika, mężczyzna wstał i odsunął mi krzesło, zachowując się w ten sposób jak na prawdziwego gentlemana przystało.
„Dziękuję Ci…” – zająknęłam się. Przecież nie znałam jego imienia.
„Michał.” – odparł łagodnie. „A więc na co masz ochotę, Weroniko? Zamówiłem wspaniałe wino. Spróbuj!”

Jeszcze nigdy nie słyszałam, by ktokolwiek mówił w tak ciekawy i interesujący sposób. Każde jego słowo chłonęłam niczym gąbka, podobnie jak wyborne wino, którym wciąż nie przestawał mnie raczyć. W pewnym momencie zwyczajnie zdałam sobie sprawę, że w nim jest coś wspaniałego, prostego i szczerego, co sprawia, że zwyczajnie chce się cały czas przebywać w jego towarzystwie. Pomyślałam, że mogłabym rozmawiać z nim przez całą noc, jak gdybym po latach wreszcie odnalazła pokrewną mi duszę. Lecz godziny płynęły jak wartki strumień i nieubłaganie nadszedł czas rozstania. Wychodząc na zewnątrz chwyciłam za telefon, by zamówić dla siebie taksówkę. On jednak miał znacznie lepszy pomysł:
„Wiesz, nie chciałbym, żebyś się przestraszyła mojej propozycji, ale myślę, że fajnie byłoby przedłużyć nieco to spotkanie. Mam w mieszkaniu butelkę 30-letniej whisky… wspominałaś, że lubisz… myślę, że to bardzo dobra okazja, by ją otworzyć.”
Mnie jednak nie interesował alkohol, a jedynie jego wspaniałe towarzystwo. Bez większego namysłu zgodziłam się. Przecież nie wyglądał na psychopatycznego mordercę. Wsiedliśmy do jego czarnego SUV’a i zaczęliśmy przemieszczać się poza miasto, w otoczeniu doskonałej muzyki, płynącej z dobrze-brzmiących głośników. Muszę przyznać, że ma znakomity gust. Pomruczęliśmy razem popularny kawałek Johna Mayera, a potem… najzwyczajniej w świecie zasnęłam.

Pamiętam, jak przez mgłę, że te silne i męskie ramiona odpięły moje pasy i uniosły mnie, niczym piórko. Zapach klatki schodowej, dźwięk windy… nie pamiętam, które było to piętro. Szczęk klucza i zapach drewna w przedpokoju. Ułożył mnie delikatnie na łóżku w sypialni, a potem jedna po drugiej, zdjął ze mnie szpilki, żakiet i biżuterię. Na moment znów straciłam świadomość. Zbyt duża ilość alkoholu uderzyła moją świadomość obuchem, tak więc świadomość odzyskiwałam jedynie na krótkie momenty. Jego ciepłe i drżące palce przeciągały teraz suwakiem po plecach… zsunęły z ramiączka… a cała sukienka w kilka sekund znalazła się poza zasięgiem mojego ciała. Wodząc ciepłymi ustami po moich udach, delikatnie zsunął z nich pończochy. Dopiero gdy pozostałam w samej bieliźnie okrył mnie puszystą i pachnącą kołderką… a wówczas odpłynęłam już zupełnie w krainę nieświadomości…

Kiedy ocknęłam się ponownie, wstawał już nowy dzień. Słońce nieśmiało wdzierało się przez zaciągnięte rolety, rozpościerając po jasnym pokoju złotą i ciepłą smugę. Nim otworzyłam swe powieki odpowiednio szeroko, poczułam na swoich piersiach te same, spracowane dłonie i usta okolone obfitą, lecz cudownie miękką brodą, pachnącą drogocennymi olejkami…
„Księżniczko…” – wymruczał do mojego ucha – „Cieszę się, że już się obudziłaś. Masz na coś ochotę? Może śniadanko? Soczek?”
Podniosłam się zszokowana, rozglądając się nerwowo za swoim odzieniem.
„Hej, Skarbie, nie wstawaj… Powiedz tylko na co masz ochotę – ja wszystkim się zajmę.”
„Czy my… tej nocy…”
„Jeszcze nie, moja Pani. Jeszcze nie… Chociaż Twoje rączki nie były tak grzeczne. Rozebrałaś mnie… i dotykałaś… nie pamiętasz?”
„Nie…”
„Przypomnij sobie…” – wymruczał, kładąc moją dłoń na swojej zdumiewającej erekcji. A ja znów poczułam nagły przypływ podniecenia.
„Przypomniałaś sobie?” – zapytał, wsuwając swoją dłoń pod bieliznę… – „Oh tak… czuję, jaka jesteś wilgotna… Co z tym zrobimy?”
„Wykorzystamy okazję?”
„Jak sobie życzysz, Skarbku.”
Rzucił się na mnie i całą swoją siłą przycisnął do materaca. W pośpiechu odchylał moje stringi i zanurzając swoją głowę pomiędzy moje rozedrgane uda, dał popis swoim umiejętnościom. Nie wyglądał na faceta, który w swoim życiu zadowolił wiele kobiet, a jednak to nie przeszkodziło mu w mistrzowski sposób doprowadzić mnie do zupełnej ekstazy. Kwiliłam, by zechciał wypełnić mnie swoją męskością aż po brzegi, lecz on niewzruszenie kontynuował lubieżny taniec języka dokoła mojej łechtaczki. Dopiero gdy nasycił się słodyczą mojej soczystej i słodkiej brzoskwinki wreszcie nasunął się na mnie i wpijając się w moje usta z niewyobrażalną siłą natarł na moją kobiecość. Był tak olbrzymi i sztywny, że mogłam pomieścić w swoim wnętrzu jedynie niewiele ponad połowę z jego obfitości. Przesunął się we mnie powoli kilka razy, a widząc, jak niesamowitą przyjemność mi to sprawia, nabrał szaleńczego tempa. Pragnęliśmy siebie nieustanie od momentu, gdy przekroczyliśmy barierę cielesnej bliskości, a zwieńczeniem tej dzikiej żądzy mógł stać się jedynie wyjątkowy orgazm, wokół którego teraz skupiały się moje myśli. Czułam rozkosz, która wzbierała we mnie jak rzeka po sowitej burzy… chłonęłam zapach jego skóry i drżące dłonie ściskające moje piersi. Odwrócił mnie na brzuch i ponownie ze spokojem wypełnił moją ciasną szczelinkę w pozycji na pieska. Oddychał coraz szybciej i głośniej, wtórując nieokiełznanym jękom dobywającym się z mojego gardła. Czułam, że był już bardzo blisko, gdy delikatnie wysunął się ze mnie i nie pytając o pozwolenie… tak po prostu przecisnął się w głąb mojej drugiej szczelinki i złożył w niej swój nektar męskości, jednocześnie stymulując mój punkt G za pomocą grubego i twardego, lecz niesamowicie delikatnego palca. Dochodziliśmy w idealnym rytmie, synchronicznie i powoli, delektując się każdą sekundą perfekcyjnego dopasowania naszych ciał. Wreszcie wysunął się ze mnie i ułożył obok mnie, próbując złapać oddech.
„Nie wiem jak dobrym kochankiem jestem… Ale zdaje się, że było Ci całkiem dobrze.”
„Tylko dobrze? Było tak, że aż mam nadzieję na kolejne spotkanie.”
Pogładził mnie otwartą dłonią po policzku.
„Co tylko sobie życzysz, Skarbie… Czego tylko chcesz…”

Weronika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz