czwartek, 2 kwietnia 2015

Magia subtelnych pieszczot piersi…

My kobiety uwielbiamy zakupy! Oczywiście nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Po prostu kochamy wyglądać modnie, seksownie i zwracać na siebie pożądliwe spojrzenia mężczyzn, ewentualnie wywoływać zazdrość mniej dbających o siebie przedstawicielek płci pięknej. W tym miejscu nasuwa mi się pewna refleksja. Wiele z nas twierdzi, że piękny, zdrowy i rześki wygląd jest jedynie zasługą zasobnego portfela. Otóż taki pogląd wcale nie jest prawdziwy! O kondycję skóry i ciała najlepiej zadbać od wewnątrz, odżywiając się zdrowo i uprawiając sport – ten na świeżym powietrzu jest tak samo efektywny, co ten, pod okiem trenerki fitness-clubu! A ubrania? Modna galanteria? Biżuteria, buty i inne dodatki? Nawet w sklepach z używaną odzieżą lub centrach wyprzedażowych można złapać naprawdę wyjątkowe kąski! I choć nieskromnie przyznam, że stać mnie na najnowsze projekty, prosto z Mediolanu, to rzadko kiedy zaopatruję się w produkty tak wysokiej klasy. Nie ma sensu przepłacać za markę, najważniejsza jest jakość i wygląd. Drogie panie – czas skończyć zazdrosnymi spojrzeniami na celebrytki z pierwszych stron gazet. Wystarczy dokonywać rozsądnych wyborów, planować swój budżet i cieszyć się urokami kobiecego życia. A uśmiech to podobno najsilniejsze z narzędzi sekretnego, damskiego seksapilu ;)

Dość już dobrych rad – w końcu żadna ze mnie blogerka modowa, ani też ciocia dobra rada. Jednak ten wstęp może skutecznie wam uświadomić, dlaczego na zakupy wybrałam się do zwykłego centrum handlowego, zamiast do Paryża lub Londynu, jak zwykło to robić wiele ze znajomych mi kobiet. Cel miałam tylko jeden – bielizna. Nie dalej niż wczoraj otrzymałam na maila ze znanej mi sieci bon rabatowy -50%. Postanowiłam go wykorzystać na zakup nowego biustonosza w kolorze płomiennej czerwieni. Dziarskim krokiem przekroczyłam więc próg eleganckiego butku. Już od wejścia zaatakowała mnie nadgorliwa ekspedientka, proponując przymiarki połowy sklepu naraz. Nie miałam jednak najmniejszej ochoty na spędzenie tam całego popołudnia i dlatego grzecznie podziękowałam, uciekając między regały i setki wieszaków. Po niecałych 10 minutach rozczytywania tabel rozmiarów i dobierania odpowiednich fasonów miałam zupełny mętlik w głowie. Poczułam ogromną pokusę opuszczenia butiku i udania się do najbliżej kawiarni… ale wtedy pojawił się on… Wspaniale zbudowany, gładki, wypielęgnowany, jak gdyby kilka minut temu opuścił salon fryzjersko-kosmetyczny. Pachniał drogo i luksusowo, tak ulubionym przeze mnie drzewem aloesowym i piżmem. Patrząc jego idealnie proporcjonalną twarz odnosiłam wrażenie, że świetnie sprawdziłby się jako model w Akademii Sztuk Pięknych.
„Witam! Mam na imię Paweł i jestem brafitterem. Pomogę Ci w doborze idealnego biustonosza! Powiedz mi, czego oczekujesz?” – wyrecytował głębokim, męskim głosem.
„Cóż… zależy mi na czymś, co podkreśli mój spory biust, ale jednocześnie nie wywoła zbytecznego efektu push-up.”
Uważnie przyjrzał się mojemu głębokiemu dekoltowi, a na jego twarzy wymalował się lubieżny uśmieszek.
„Zapraszam do przymierzalni. Muszę zdjąć miarę z Twojego biustu.”
Nigdy nie korzystałam z usług profesjonalnego znawcy biustonoszy, a mimo to jego propozycja wydała mi się nieco… odważna i nietypowa! Posłusznie jednak udałam się do wyznaczonej przez niego, ustronnie położonej kabiny na zapleczu. Zamknął się w niej razem ze mną, przynosząc ze sobą kilka pokazowych modeli.
„No no, rozbieraj się. Czy mam Cię do tego zachęcić?” – zaśmiał się ze stosowną dla siebie pewnością w głosie.
Był arogancki i zbyt bezpośredni, co jednocześnie denerwowało mnie… i podniecało. Patrząc głęboko w jego niebieskie oczy powoli zdjęłam z siebie bluzkę. Na widok moich piersi, aż zawył z zachwytu, przesuwając delikatnie opuszkami paców po mojej szyi.
„Imponujące…” – wymruczał, a wtedy ja sprawnym ruchem zrzuciłam z siebie biustonosz. Jego ręce natychmiastowo powędrowały na moje piersi, gładząc je delikatnie opuszkami palców. Na delikatnej skórze wystąpiły rozkoszne dreszcze, rozpływające się w głąb ciała i wędrujące nawet pomiędzy moje uda…
„Cudowne… takie kształtne i jędrne…” – wymruczał do mojego ucha, a ja rozpłynęłam się w wirze tej przyjemności. Lekko dysząc wciąż pieścił skórę subtelnym i ciepłym dotykiem, raz po raz drażniąc sterczące z podniecenia sutki. Wreszcie postanowił nie tylko poczuć ich obfitości, ale także posmakować. A dotyk jego miękkich i pełnych ust sprawiał mi niebotyczną przyjemność! Na początku tylko muskał je drobnymi pocałunkami, delektując się widokiem mojej ekstazy. Nagle przyssał się do pęczniejących sutków, lubieżnie przygryzając je zębami i zataczając wokół nich językiem wilgotne kółeczka. Całował je, oblizywał i pieścił coraz szybciej, aż wreszcie z mojego gardła wyrwał się pierwszy krzyk…
„Paweł, wszystko w porządku?” – do drzwi zapukała jedna z ekspedientek sklepu.
„Oczywiście! Przez przypadek ukłułem klientkę zapięciem.”

Ze sklepu wymknęłam się ukradkiem, wprawdzie bez biustonosza, ale bogatsza w tą sekretną wiedzę: kobiece piersi najlepiej prezentują się jedynie w czułych dłoniach znawcy wyrafinowanych pieszczot… O tak!

Weronika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz