wtorek, 7 kwietnia 2015

Swingersi z przypadku ;)

„Weroniko, Kochanie, wracam!”
No wreszcie! Sądziłam, że te święta znów spędzę sama jak palec, ewentualnie w towarzystwie podstarzałego spaniela. Na rodziców oczywiście nie mogłam liczyć, bowiem zaraz po ustaleniu jednoznacznej prognozy wielkanocnej pogody, zarezerwowali tygodniowy lot na Wyspy Kanaryjskie. Co prawda zaproponowali mi udział w ich wyprawie, ale ja, spodziewając się przyjazdu Wiktora, z oczywistych przyczyn odmówiłam. Nie sądziłam jednak, że mój ukochany wiezie w taksówce z lotniska… prawdziwą niespodziankę!
„Nie zgadniesz, Skarbie, kto właśnie jedzie nas odwiedzić!”
„Oczywiście, nie mam pojęcia. O kim mowa?” – zaciekawiłam się.
„Pamiętasz mojego kuzyna Roberta? Wyobraź sobie, że on i jego narzeczona Jenn przylecieli ze Stanów, aby spędzić z święta w Polsce! Zaprosiłem ich do nas, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko…”
Oczywiście, że nie miałam! Cały dom lśnił już czystością, a ostatnie smakołyki rumieniły się w piekarniku. Swoimi specjałami i zawartością lodówki mogłam wyżywić cały garnizon wojska. A to przecież tylko dwoje niespodziewanych gości…

Inicjatywa Wiktora okazała się być wspaniałym pomysłem. Jego kuzyn – Robert, nie tylko wyprzystojniał, przeistaczając się w prawdziwą gwiazdę, rodem z hollywoodzkich produkcji, ale także nabył nieprawdopodobnego poczucia humoru. Jennifer – słodka, szczebiotliwa, milutka, chichocząca, łatwo popadająca w zachwyt, zapatrzona w Roberta niczym Angelina Jolie w Brada Pitta. Szczęśliwie wszystkich rozmów nie musieliśmy przeprowadzać po angielsku, bowiem babka Jenn była rodowitą Polką – dzięki temu znała ona nasz język ojczysty na całkiem satysfakcjonującym poziomie. Przez całe popołudnie śmialiśmy się i plotkowaliśmy o każdym, nawet najdrobniejszym aspekcie życia i pracy, przeglądając sterty zdjęć, nagrań i wspaniałych notatek. Nawet nie zauważyliśmy, gdy za oknem nastał mrok, a wskazówki zegara niechętnie wskazały godzinę odpowiednią do zanurzenia się w odprężającym śnie. Moi goście (wliczając tu także Wiktora) wcale nie mieli ochoty na spoczynek po podróży, nie przerywając swoich ekscytujących opowiastek nawet na sekundę. Mi, jako gospodyni, nie wypadało zwyczajnie zostawić gości na pastwę losu i iść spać, choć miałam za sobą cały dzień sprzątania i gotowania. Dotrzymywanie towarzystwa tej rozentuzjazmowanej trójce było jednak trudniejsze niż myślałam. Powieki zamykały się ociężale, a trzeźwe myśli przez moment osnuła senna mgła. Postanowiłam więc, że wezmę szybki, chłodny prysznic. Dopiero on przyniósł mi upragnione orzeźwienie.

Schodząc na dół w szlafroku spodziewałam się raczej zastać gości pokładających się do snu w salonie… Pobożne życzenie. Nie dość, że ich „impreza” przybrała na spontaniczności, to na domiar złego na stole pojawiły się karafki z nalewkami i kilka butelek whisky. Moje ponowne pojawienie się w salonie oczywiście powitano ogromnymi salwami okrzyków zadowolenia i zaproszeniem do zabawy. I choć nie miałam większej ochoty na spożywanie jakiegokolwiek alkoholu, to ostatecznie zgodziłam się na jednego… góra dwa drinki… możliwe, że było ich trzy… lub cztery… Im więcej trunków pochłanialiśmy, tym bardziej odważne i śmiałe stawały się nasze rozmowy. Jak to bywa w gronie dorosłych par, tematyka bardzo szybko zeszła na sprawy seksu. Wiktor chwalił się przez Robertem, że nie ma na świecie drugiej, tak doskonałej w sztuce miłosnej kobiety. Wyzwolonej, zawsze chętnej i nieposkromionej w swoich erotycznych fantazjach. A wtedy jego kuzyn zapierał się, że to jego Jennifer jest prawdziwą sexy lady, mistrzynią seksu oralnego i posiadaczką najlepszego tyłeczka na świecie. Oh, omal nie pobili się podczas tego przekrzykiwania, na zmianę przytulając się z braterską czułością i kłótliwie podważając własne przekonania. Sącząc „nie-wiem-którego-z-kolei” drinka, wreszcie poczułam bardzo silne zawroty głowy, które uniemożliwiały mi utrzymanie prawidłowej postawy ciała, nie mówiąc już o dalszym uczestniczeniu w tej seksualnej debacie. Jen już dawno zasnęła pijana na rogu kanapy, tracąc kontakt z otaczającą rzeczywistością. Rozmytym głosem poprosiłam chłopców o przetransportowanie narzeczonej kuzyna do pokoju dla gości, a sama udałam się do własnej sypialni. Nie czekając dłużej na upojonego Wiktora, zapadłam w głęboki sen.
Nie potrwał on jednak długo. Gdy tylko zdołałam zapaść w swobodny stan półsennych wyobrażeń, przy moim boku pojawił się potężny, pachnący jeszcze świeżo wypitym whisky, postawny mężczyzna. Układając obie dłonie na nagich piersiach, aż jęknął z zachwytu. Wysapał jeszcze nad moim uchem coś między „mam na Ciebie ochotę” a „wezmę Cię mocno i głęboko, jak na najbardziej wyuzdanym porno”.
„Wiiiiktor….” – mruczałam pijana i nieświadoma – „Daj spokój… Kręci mi się w głowie.”
Ale Wiktor nie słuchał. Ogarnięty pijackim amokiem i spowity kompletną ciemnością, z lubością dobierał się do mojego nagiego ciała. Przytrzymał mocno ręką moje usta w taki sposób, bym nie mogła wyrzucić z siebie kolejnej prośby o pozostawienie mnie w spokoju. Poza tym, czując na plecach „rozmiary” pożądania mojego partnera byłoby to co najmniej bezcelowe i nieskuteczne. Napalony kochanek, gdy tylko poczuł moją uległość, natychmiast przycisnął mnie ciężarem swego ciała, zwróconą twarzą do materaca. Ustami, które były gorące, miękkie i chciwe, rozprzestrzeniał na mojej szyi dziesiątki wilgotnych pocałunków… Wtedy ja delektowałam się zapachem jego perfum, które tej nocy wydawały mi się nieco mocniejsze i bardziej wyraziste niż zwykle. Również dłonie uległy znaczącej przemianie – miały nie tylko więcej energii do zabawiania się z moją wyjątkowo czułą łechtaczką, ale także zauważalnie głębiej i celniej dotykały mojego epicentrum rozkoszy, zwanego również punktem g. Odpływałam powoli w tym morzu uniesień, spieniającym we mnie fale nadchodzących dreszczy. Było mi tak dobrze i błogo, choć momentami traciłam zupełny kontakt z rzeczywistością. Wreszcie czując, że „tam na dole” jestem już gotowa na przyjęcie swojego mężczyzny, wtargnął we mnie mocno i zdecydowanie, zaciskając jednocześnie dłonie wokół mojej szyi. Utrudniając mi ruchy i możliwość oddechu, delektował się widokiem mojej bezradności i alkoholowego niedowładu mięśni. Nie potrafiłam obronić się przed taką koleją rzeczy, zwłaszcza gdy moje podniecenie stale rosło w siłę. Z każdą sekundą przesuwał się w moim wnętrzu mocniej i pewniej, prześlizgując się i uderzając miękkim czubkiem w okolice sprawiające mi największą przyjemność. Bardzo szybko doprowadził mnie na szczyt, mimo iż alkohol w nadmiarze znieczula i utrudnia odczuwanie satysfakcji seksualnej. Zatrzymał się na chwilę, chłonąc wewnętrzne pulsacje moich intymnych mięśni. W tym czasie masował i ugniatał w dłoniach moje krągłe pośladki i nabrzmiałe piersi, domagające się bardziej wyrafinowanych pieszczot. Ale Wiktorowi nie w głowie były takie zabawy i gdy tylko skurcze ustały, wysunął się, a potem nieznacznie naparł swoim wilgotnym i śliskim członkiem na drugą, znacznie ciaśniejszą dziurkę.
„Nie…” – jęknęłam zawstydzona, ale jego męskość wbijała się już w ciepłe zakamarki moich pośladków, wreszcie chowając się w nich w całości. Silnymi dłońmi uniósł moje pośladki, przesunął się w nich kilkukrotnie, aż wreszcie dokończył swojego dzieła, tryskając we mnie fontanną słodkiego nektaru rozkoszy…

Szok i niedowierzanie. Oczy szeroko otwarte ze zdziwienia. Być może zabrzmi to idiotycznie, ale następnego poranka obudziłam się w ramionach Roberta! Jak oparzona wybiegłam z sypialni na korytarz, zastając tak równie zszokowanych Wiktora i Jess!

Nigdy nie widziałam, żeby któraś para opuszczała nasze mieszkanie szybciej, niż Robert i Jessica. Patrząc na odjeżdżającą w dali taksówkę, Wiktor objął mnie ramieniem i szepnął:
„Chyba nie było aż tak źle…?”
„Nie, Skarbie, było bardzo dobrze. Ale następnym razem wolę swingować świadomie.”

Weronika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz