piątek, 17 kwietnia 2015

Hipnotycznie, erotycznie – ostrzej, niż zwykle…

Tyk… tyk… tyk…
Miarowe postukiwanie drewnianego metronomu znów dobiegło do moich uszu, wypełniając absolutną ciszę, która jeszcze przed chwilą panowała dokoła mnie. Powieki, jak gdyby ciężkie i ołowian,e z trudem otworzyły się. Obrazy docierały do mnie w zwolnionym tempie – zastanawiałam się gdzie właściwie jestem i jak się tam znalazłam, lecz mój mózg przetwarzał zaledwie drobne strzępki poprzednich informacji. Niespodziewaną dezorientację podniecała także prawie całkowita ciemność, poprzerywana gdzieniegdzie ciepłymi smugami żółtego światła lampy. Im bardziej moje źrenice adaptowały się do niekorzystnych warunków widzenia, tym więcej detali dostrzegałam w swoim otoczeniu. Zamrugałam kilkukrotnie, z niedowierzania otwierając powieki jeszcze szerzej – przed moją twarzą zamajaczył naszkicowany na suficie wizerunek Ewy w rajskim Edenie. Jej krągłe, lecz zgrabne ciało oplatały tłuste węże, kąsając ją po szyi, piersiach i zaciśniętym łonie. Oczy miała otwarte, podobnie jak usta, a głowę odchyloną do tyłu. I uwierzcie mi, że nie była to poza pełna lęku i bólu. Ta kobieta przeżywała kompletną seksualną ekstazę!

Cóż za chory i niedorzeczny obrazek! Przez chwile przeszło mi przez myśl, że to tylko niezamierzony efekt hipnozy, senny trans, z którego zaraz się wybudzę. Postanowiłam podnieść się z łóżka i rozejrzeć, jednak moje ruchy były tak nieskładne i nieprecyzyjne, że omal nie upadłam na twarz przy pierwszej próbie postawienia na nogi. Obraz przed oczami wciąż zasłaniała mi gęsta i drżąca mgła, której nie sposób było się pozbyć. Ale nawet pomimo jej obecności zorientowałam się, że jestem kompletnie naga. Dlaczego?
„Widzę, że obudziłaś się, Weroniko. Czy drzemka była udana?” – odezwał się głos nieopodal lampy. W oddali znów zamajaczyła mi postać doktora.
„Co się stało? Gdzie jestem? Dlaczego…” – wyjąkałam, osłaniając się rękoma.
„Ciii…” – tym razem męski głos wyczułam na sobie równocześnie z oddechem na szyi – „To tylko Twoja podświadomość, Twoje pierwotne Id. Pozwól mu przejąć kontrolę…”
Delikatnie ujął mnie za biodra i zaczął prowadzić w stronę fotela, na którym przed chwilą siedział. To było wyjątkowo dziwne uczucie. Przy zachowaniu niemal pełnej świadomości nie mogłam i nie chciałam zrobić nic, by powstrzymać tą całą sytuację. Jak gdyby część mózgu sterująca moim ciałem i wolą była posłuszna tylko jego poleceniom, nie moim. Panika wkradła się pomiędzy moje myśli, a całe ciało w krótkiej chwili zaczęło drżeć. Wtedy mężczyzna podał mi coś do picia, po czym znacząco się uspokoiłam. Być może nawet poczułam lekką euforię.
„Powiedz mi, dlaczego już się nie osłaniasz. Czyż nie czujesz się zawstydzona wobec mnie?”
Jego brutalnie brzmiący głos wdzierał się pomiędzy moje uda i rozpalał w nich tak silną seksualną żądzę, której nie czułam jeszcze w życiu.
„Nie czuję wstydu – odparłam – czuję podniecenie”
Doktor zaśmiał się łagodnie. Przesunął ręką po moich piersiach i łonie, wsuwając wskazujący palec nieco głębiej, niżby wymagała tego medyczna etykieta. Potem oblizał go ze smakiem, jak gdyby przed konsumpcją samego ciastka pragnął skosztować nieco lukru. Ponownie zadrżałam. Widząc to przyciągnął mnie do siebie i ustami zaczął delikatnie muskać moje łono. Rozpalał je figlarnie sprawnymi ruchami języka, oscylując wokół łechtaczki i ujścia mojej szczelinki. Doskonale znał się na seksualnej anatomii kobiecego ciała. Kiedy z moich ust wyrwał się pierwszy jęk rozkoszy, przerwał zabawę i ponownie zadał mi pytanie:
„Czy jest Ci dobrze i przyjemnie? Czy chcesz, żebym przestał? To nie musi się stać…”
„Nie przestawaj, proszę…” – zakwiliłam jak mała dziewczynka. Widocznie ucieszyła go moja odpowiedź, ale mimo tego nie zamierzał wrócić do poprzedniej czynności. Powoli i spokojnie ujął moją głowę i pociągnął mocno w dół. Instynktownie pochyliłam ją… a wtedy w moje usta niespodziewanie wypełniły się gorącą i sztywną męskością. Znów poczułam to ukłucie seksualnej ekstazy, która wręcz zmusiła mnie do wzięcia sprawy w swoje ręce… i wargi. Zabawiałam się z nim z przyjemnością. Za każdym razem, gdy dotykał miękkim szczytem moich migdałków, rozkoszne impulsacje przenosiły się w samo epicentrum punktu G. Wyjątkowo mi smakował, uwodził zapachem i strukturą… dlatego mój zachwyt przenosił się na każdy centymetr jego ciała. Nie przymuszał mnie do niczego, a jedynie gładził po policzku i cierpliwie przeczesywał włosy.
„Powiedz, czy teraz mi ufasz?”
„Ufam Ci.” – odpowiedziałam bez zastanowienia.
„Połóż się na leżance. Zapraszam. Nie musisz się obawiać.”
Posłusznie wykonałam jego polecenie, a moim oczom ponownie ukazał się ten okropny obrazek. Mężczyzna w skupieniu unosił moje ręce i przywiązywał je do metalowych poręczy. To samo robił z nogami.
„Widzisz te węże?”
„Widzę…”
Doktor pogładził mnie ponownie po policzku i sprawdzając mocowanie więzów dodał:
„Wiesz dlaczego jest ich więcej niż jeden?”
„Nie wiem…”
„Bo wy, kobiety, w swojej złożoności potrzebujecie mnóstwa bodźców, by uzyskać zaspokojenie. Do tej pory, tylko myślałaś, że jesteś spełniona. Nie wiesz co znaczy to słowo, dopóki nie pozwolisz mi pokazać swoich umiejętności… A jestem w stanie dać Ci całkiem dużo. Ale nie całkiem sam.”
Pocałował mnie głęboko i namiętnie, a potem bez słowa opuścił pomieszczenie.

Powrócił do mnie po kilku minutach, mając na sobie jedynie ciemną maskę, zakrywającą górną połowę twarzy. W jednej dłoni trzymał osobliwy pejcz, a w drugiej posrebrzane kulki na drobnym łańcuszku. Domyśliłam się, do czego mu posłużą. Nie zważając na moje przerażone spojrzenie uniósł moje nogi ku górze, mocno uderzając biczem o pośladki. Był to dziwny rodzaj bólu. Jednocześnie przyjemny i przeszywający. Podniecający i znienawidzony. Krzyknęłam głośno, a wtedy uderzył mnie po raz drugi, tym razem nieco lżej.
„Mam dość osobliwy gust…” wyszeptał mi do ucha – „Ale poza bólem i szokiem, potrafię dawać też rozkosz.”
Przełknęłam ślinę i zamknęłam oczy. Wtedy on powoli i łagodnie przyssał się do moich sutków, jak gdyby nigdy nie smakował kobiecych piersi. Gładził je wilgotnym językiem i ciepłymi wargami, pragnąc nacieszyć się ich słodyczą i rosnącą objętością. Poszybowały w górę. A wtedy on przypiął do nich dziwaczne klipsy, których nigdy wcześniej nie widziałam. Pierwszą z 3 srebrnych kulek subtelnie oblizał, a potem nakazał mi zrobić to samo. Dysząc ciężko z narastającej w nim żądzy, wyciągnął gadżet z moich ust, a potem łagodnie wsunął między pośladki… Z każdą kuleczką stymulował mnie coraz głębiej, wypełniając od wewnątrz ich ciepłą, metaliczną powierzchnią. Teraz czekało nas już tylko jedno – wyuzdany i ostry seks, w blasku przestarzałej lampy, wśród dźwięku trzaskającego drewna parkietowej podłogi. Mocno ujął moje ramiona, wślizgując się powoli pomiędzy uda. Po raz pierwszy w życiu czułam jakiegokolwiek mężczyznę tak dokładnie i pełnie. Był szybki i mocny, prawie jak seksualny oprawca. Potrafił przy tym w taki sposób zająć się resztą mojego ciała, że odpływałam sekunda po sekundzie, wznosząc się na wyżyny seksualnej orbity. Za każdym razem, gdy zechciałam wydać z siebie drapieżny okrzyk, przytrzymywał moje usta, lub zamykał je pocałunkiem. Coraz szybciej, coraz bardziej intensywnie. Nie pamiętam, ile razy szczytowałam podczas tamtej niecodziennej przygody. Pamiętam tylko, że gdy on był już bliski swojej wytrzymałości, szarpnął moje włosy, odchylając ciało ku tyłowi. Wtedy też w ostatniej sekundzie opuścił moje ciało i zabawiając się swoją męskością przy użyciu własnej dłoni, drugą ręką przesunął po moich rozwartych wargach. I je, i policzki, i całą moją twarz niedługo potem pokrył ciepłą obfitością swojej rozkoszy. Białe kropelki spłynęły stróżką między piersiami, wzdłuż pępka, a nawet pomiędzy uda. Czułam się spełniona – rzeczywiście, po raz pierwszy w życiu poznałam smak swoich wybujałych potrzeb seksualnych. Patrzyłam uważnie w jego twarz, dostrzegając w niej oczy Wiktora, i zawadiacki uśmiech Górala… Świat ponownie zawirował w mojej głowie.

„Proszę się obudzić! Pani Weroniko! Halo!”
Nie chcę się obudzić… wcale nie chcę się obudzić!
„Wracamy już do pełnej świadomości – proszę otworzyć oczy!” – jego męski głos przywołał mnie z otchłani wybujałego id. Tym razem byłam jednak ubrana.
„I jaki jest wynik badania pod wpływem hipnozy?”
Wcześniej spokojny specjalista, teraz z niestosowną zawziętością upewniał się, że nie wierzę w prawdziwość tamtych „pozornych wyobrażeń”.
„Wyniki muszę opracować z literaturą. Poza tym, jedna sesja to zbyt mało na wydanie tak znaczących osądów o Pani psychice… Zapraszam na ponowny seans za jakiś czas.”
Opuszczając gabinet zauważyłam też, że na suficie nad leżanką nie znajduje się nawet najmniejszy fragment owego fresku z wężami i kobietą. Ale czy to był tylko niecodzienny wynik hipnozy? Niezupełnie…
Na jego szyi wciąż widniały wyraźne ślady czerwonej szminki. Mojej szminki.

Weronika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz