poniedziałek, 4 maja 2015

Było ich więcej niż troje…

Od dawna nie miałam z nim kontaktu. Zerkam na telefon w nadziei na pojawienie się wiadomości, w której mój kochanek z przyjemnością zaprasza mnie na kawę, herbatę, drinka… cokolwiek. Byleby tylko go zobaczyć. Niestety, jak na złość, już od kilku dni nie pojawił się na rusztowaniu sąsiedniego budynku, za to jego gwiżdżący lubieżnie koledzy – jak najbardziej. Już nie pierwszy raz zastanawiam się, co człowiek tak inteligentny i czuły jak on robi pośród tej intelektualnej hołoty? Czyż nie stać go było na skończenie dobrych studiów i zajęcie się czymś innym, niż praca fizyczna? Absolutnie nie dyskryminuję tutaj ludzi zarabiających siłą własnych rąk – potrzeba nam bowiem zarówno murarzy, mechaników, rolników, jak i magistrów, inżynierów i profesorów od najróżniejszych specjalizacji naukowych – jednak Michał, w całej swojej prostocie bycia, jest wprost… niesamowity. Interesuje się architekturą, sztuką nowoczesnego projektowania, śpiewa w zespole rockowym, hobbystycznie rzeźbi, zaczytuje się w literaturze akademickiej z dziedziny astrofizyki i mechaniki kwantowej. Na każdy temat ma coś mądrego do powiedzenia – typowy analityczny umysł, ze skłonnością do matematyzowania otaczającego go wszechświata. Naprawdę, czasami oceniając człowieka wyłącznie po jego tak zwanym „społecznym statusie”, wyglądzie i zasobności portfela można popełnić spory błąd. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak wielu wspaniałych facetów mogło umknąć mojej uwadze, tylko dlatego, że uznałam ich za „gorszych” i „niegodnych”. Kiedy o tym wspomnę, zwyczajnie jest mi wstyd…

Leżałam w łóżku próbując przypomnieć sobie te wszystkie cudowne momenty spędzone w jego ramionach. Wiktor o tej porze zapewne balował z koleżkami w jakimś pierwszorzędnym klubie go go, podczas gdy ja samotnie zwijałam się w kłębek pod puszystą, choć chłodną kołderką. Marzyłam, by jakieś męskie i ciepłe dłonie objęły mnie całą, rozgrzewając do czerwoności myśli wijące się w mojej głowie, niczym węże w gnieździe… Zmęczyła mnie ta tęsknota. Postanowiłam jak najszybciej zapaść w sen, który nadchodził powoli i z wielkim trudem. Po raz ostatni zerknęłam na ekran telefonu – cisza. Brak połączeń, brak nowych wiadomości. Zrozpaczona skuliłam się jeszcze bardziej… a wtedy ogarnęła mnie zupełna błogość…

W kilka chwil znalazłam się ciemnym pokoju. Dokoła wprawdzie paliły się czerwone kinkiety, jednak dawały one jedynie nikłą poświatę, zamiast relatywnie jasnego światła. Leżałam na chłodnym stole… mógł być to stół bilardowy w podrzędnej knajpce, a może zwykły stół? Nie pamiętam dokładnie. Faktem jest, że sceneria przypominała mi ten przydrożny bar, do którego udałam się tuż przed spotkaniem z Michałem – powietrze, zapach był zupełnie identyczny – piwa, wódki i tanich papierosów. Wtedy odrzucił mnie już od progu. Teraz? Był całkiem znośny. I przedzierała się przez niego nuta dobrze znanej mi kompozycji zapachowej męskich perfum… Tak, to on! Jak z podziemi wyrósł przede mną Michał i wyglądał… jak milion dolarów! Drogi garnitur, perfekcyjnie skrojona koszula, błyszczący, złoty zegarek na nadgarstku, designerskie okulary. Nigdy nie przypuszczałabym, że kiedykolwiek ujrzę go w takim wydaniu. Rozchylił usta, wydając z siebie pomruk zadowolenia, a ja zorientowałam się, że jestem kompletnie naga. Wyciągnął ku mnie swoją silną dłoń i zamykając powieki przeciągnął nią po napiętej skórze moich piersi… Sutki mimowolnie wystrzeliły w górę, jak gdyby domagały się od niego skupienia większej uwagi na ich pieszczotach. On jednak skierował swój wzrok ku dolnym partiom mojego ciała, delikatnie wsuwając swój paluszek pomiędzy moje dwie pełne i nabrzmiałe wargi… Widząc, jak silnie reaguję na każdy, nawet najmniejszy jego dotyk, ustawił się na wprost mnie i przyciągnął całe ciało tak, by pośladki spoczywały dokładnie na krawędzi stołu. Korzystając z chwili mojej dezorientacji rozchylił drżące uda i zagłębił pomiędzy nie swoje ciepłe i miękkie usta. Krzyknęłam, czując jak jego zwinny języczek penetruje moją ciasną szczelinkę, od czasu do czasu przenosząc feerię swoich wyuzdanych zabaw na spragnioną tego łechtaczkę i towarzyszące jej okolice erogenne. Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu, pozwalając mu na uczynienie mojej kobiecości najsłodszym i najbardziej soczystym ze wszystkich owoców, jakich kosztował w swoim życiu… Lecz kiedy otworzyłam je ponownie, ogarnęło mnie nieopisane przerażenie. Nade mną stało 3 niezbyt eleganckich mężczyzn, w których z trudem rozpoznałam podrywających mnie (na balkonie) robotników. Ich spodnie były opuszczone, podobnie jak bielizna… w moim kierunku piętrzyły się 3 dorodne atrybuty męskości, gotowe zrobić ze mnie swoją niewolnicę seksualną. Najsilniejszy i najwyższy z nich szybko złapał moje biodra, a potem nieczule wbił się w niewinne kobiece ciało. Krzyknęłam. Był zbyt mocny i nachalny, więc początkowo nie sprawiał mi żadnej przyjemności. Dopiero po chwili stał się nieco bardziej łagodny, dzięki czemu silne podniecenie wezbrało we mnie jak burzowa chmura, z której za chwilę da się słyszeć głośny grzmot pioruna. Odwróciłam swoją głowę na bok, w oczekiwaniu na nadchodzący orgazm… i wtedy go zobaczyłam. Siedział na krzesełku pod ścianą, przy stoliku i właśnie odpalał papierosa. Zaciągnął się dymem i wypuścił go w moim kierunku, patrząc się głęboko w moje oczy… Świdrował mnie tym spojrzeniem, docierając nim głębiej, niż zagłębiający się we mnie właśnie kolejny z nieznanych kochanków. Owy mężczyzna był już na tyle podniecony, że jego przysłowiowe „5minut” trwało nie dłużej niż minutę, po czym rozlał na moim brzuchu całą swoją rozkosz. Zbliżył się trzeci z nich, nieco bardziej figlarny i czuły w swoich poczynaniach. Wsuwał się we mnie powoli i delikatnie, jak gdybym była dla niego najdroższym skarbem i najpiękniejszą księżniczką. I choć ze wszystkich sił starał się zwrócić na siebie moją uwagę, to moje oczy wciąż utkwione były w swobodnie wypuszczających dym ustach Michała. Niemniej jednak wreszcie i moje ciało zaczęło domagać się zwieńczenia tej rozkoszy, co zamanifestowało gardłowym krzykiem, który wydobył się z moich ust. Widząc to, wstał, zgasił tlącą się resztkę papierosa i podszedł w moim kierunku. Posiadający mnie wcześniej mężczyźni, jakby w kilka chwil rozpłynęli się w powietrzu. Wtedy ON sam zagłębił się w moim łonie, wypełniając je całkowicie i z doskonałą precyzją. Pochwycił obie piersi w dłonie i zaciskał na nich palce coraz mocniej, z każdym wyraźnym przesunięciem się w moim wnętrzu. Był bliski tej rozkoszy podobnie, jak ja. Doskonale odczytywał z mowy mojego ciała, co sprawia mi przyjemność, dostosowując tempo do naszych wspólnych wymagań. Aż wreszcie synchroniczne pulsacje orgazmu przepłynęły przez nasze ciała falą nieopisanych doznań. Wygięłam się w seksowy łuczek czując, jak jego olbrzymia męskość wypełnia moje wnętrze wilgotną i ciepłą rozkoszą. Nim jednak rozłączył nasze ciała, opadł głową pomiędzy moje piersi i przyłożył ucho do serca. A ono dudniło niczym oszalałe ze szczęścia i spełnienia.
„Jesteś moja” – powtarzał. „Już na zawsze będziesz tylko moją księżniczką…”

Kompletnie pijany Wiktor miał szczęście, że położył się na kanapie, nie przerywając mi tego pięknego snu. Chociaż następnym razem, tak dla pewności, zamknę drzwi sypialni na klucz.

Weronika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz