poniedziałek, 11 maja 2015

Przygoda na łące.

Jechaliśmy w milczeniu, obarczając się po cichu wyrzutami sumienia za poprzednie słowa. Dopiero gdy oddaliliśmy się dostatecznie od miejsca, w którym przyłapano nas na „gorącym uczynku”, Michał włączył muzykę i zaczął nucić pod nosem znaną mi piosenkę. Przyłączyłam się do niego… i muszę przyznać, że razem tworzymy jeden z najbardziej zgranych duetów. Rzecz jasna – nie tylko w kwestii muzycznej :)
„Do tej pory nie jestem w stanie pojąć, jak mogliśmy oboje nie usłyszeć i nie zobaczyć innego samochodu, który przecież zaparkował tak blisko nas…” – zastanawiał się głośno.
„Nie mam pojęcia. Po prostu… byliśmy za bardzo zaaferowani godzeniem się.” – wyraziłam swoje przypuszczenia, wciąż nie przestając gapić się w zniewalające widoki za szybą. Niespodziewanie położył rękę na moim kolanie.
„Weronika… przepraszam Cię. Zachowałem się jak głupiec, wiesz?”
Nic nie odpowiedziałam, jednak natychmiastowo utkwiłam w nim zaciekawione spojrzenie. Pewnie wyczytał z niego polecenie „kontynuuj”, bowiem w następstwie uraczył mnie całą lawiną przyjemnych słów:
„Nie chcę Cię stracić. Nie chcę nawet wiedzieć, jak wygląda rzeczywistość bez Ciebie. Jesteś dla mnie ważna… ba! Najważniejsza! I wbrew racjonalnym faktom wiem, że to może być „coś”. Mniejsze lub większe – to zależy od Ciebie…”
A po chwili dodał.
„Po porostu nigdy więcej nie chcę już widzieć Twoich załzawionych oczu i żalu. Nie zniósłbym tego, bo…”
„Nic już nie mów…” – uciszyłam go, zaciskając swoją dłoń na jego dłoni.
Ze spokojem prowadził dalej.

Dojechaliśmy na miejsce w porze późnego lunchu. Trochę nawet marudziłam, że nie zatrzymał się w żadnej z mijanych po drodze knajp czy zajazdów, a teraz głodowe burczenie mojego brzucha wypełniało praktycznie całą przestrzeń dokoła mnie. Jak się później okazało, Michał celowo stronił od przydrożnych barów, bowiem sam przygotował dla mnie… Wspaniały piknik. I wiecie co? Było jak w filmie… na odludnej polance rozłożył koc, poduszki i kieliszki, a z wiklinowego koszyka wydobył owoce, przekąski i wyborne wino, które przez cały czas chłodziło się w lodówce w bagażniku. Byłam wprost zachwycona – szczególnie kanapkami z grillowanym kurczakiem, które sam przygotował! Jeśli drobne przystawki w formie fingerfood wychodzą mu tak dobrze i tak smacznie, to aż strach pomyśleć, jakie specjały przygotowuje na pełne obiady! Myślałam, że oszaleję ze szczęścia, gdy zanurzając stopy w trawie, na skąpanej w słońcu łące, oddawałam się tak prostej i przyjemnej idei bycia, z kieliszkiem doskonałego trunku w dłoni. Michał również wyglądał na zadowolonego. Nie mam pojęcia, jak bardzo musi być zdeterminowany na zdobycie moich względów, skoro włożył tak wiele wysiłku w przygotowanie znakomitego pikniku. Do tej pory żaden z moich adoratorów nie wpadł nawet na pomysł spaceru – zazwyczaj miejscami spotkań były szalenie kosztowne restauracje, hotele lub ostatecznie modne kawiarnie. Było to dla mnie zupełnie nowe przeżycie i dlatego z przyjemnością otworzyłam się na dalsze etapy tej znajomości… I w przenośni, i dosłownie…

„To jeszcze nie wszystko, Kochana…” – wymruczał mi do ucha, gdy pochłaniałam ostatni kęs znakomitych koreczków śródziemnomorskich. „Zostaw jeszcze miejsce na deser.”
Zniecierpliwił mnie tym… Miałam nadzieję, że będzie tak słodki i delikatny… jak on. I nie pomyliłam się! Truskawki z bitą śmietaną! Oczywiście, śmietana z puszki pod ciśnieniem. Skąd wiedział, że uwielbiam to zestawienie? Ekscytując się moim zachwytem nad deserem, tak mocno uruchomił dozownik, że większa część lepkiej pianki, zamiast na owocach, wylądowała na moim dekolcie i twarzy.
„Cóż… chciałbym Cię za to przeprosić, ale… wiesz, jestem trochę z tego dumny. Wyglądasz bosko!” – przyznał z rozbrajającą szczerością.
„Wcale nie jestem zła… tylko lepka. Muszę to usunąć z siebie. Masz może chusteczkę?” – zapytałam, oblizując słodką śmietankę z kącików ust.
„Ośmielę się zasugerować, że nie będzie nam potrzebna.” – wymruczał tuż przy moich piersiach. Swoimi silnymi rękoma ujął mnie za ramiona, a potem z lubością zanurzył się w moim dekolcie, dokładnie zlizując z ciepłej skóry każdą białą kropelkę słodkiej śmietanki. Nie omieszkał przy tym przenieść swoich dłoni pod sweterek i… rozpiąć mojego biustonosza!
„Hej! Nie zapominaj, że plenerowe pieszczoty zawsze wiążą się z możliwością przyłapania. Przecież dokoła mieszkają ludzie…” – skarciłam go.
„Skarbie… przecież pod kocykiem nikt nas nie zauważy…”
I rzeczywiście. Zabrał ze sobą również drugą, polarową narzutkę. Odsunął papierowe talerzyki, usiadł za mną i otulił całe moje ciało delikatnym i miłym materiałem. Teraz nie mogłam już sprzeciwiać się, gdy powoli rozpinał moje spodnie. Ze stoickim spokojem wsunął pewnie obie dłonie pod materiał mojej bielizny… Jęknęłam zawstydzona i zarumieniłam się jak kwiat dzikiej róży. Nie umknęło to jego uwadze.
„Nie wstydź się…” – szeptał mi do ucha.- „Przecież wiem, że baaardzo, ale to bardzo pragniesz rozkoszy. I nie ma nic przyjemniejszego od dotykania Twoich kobiecych zakamarków.”
Po tych słowach, jego lewa dłoń powędrowała na nagie piersi, drażniąc sterczące sutki i masując cały ich obfity owal, a prawa rozpoczęła delikatny masaż nabrzmiałej już łechtaczki.
„Jeszcze nie zacząłem, a Ty jesteś już taka wilgotna?” – zaśmiał się cichutko, a ja przechyliłam głowę i pozwoliłam pocałować mu swoje usta. W czasie, gdy jego język wpełzał w głąb moich warg, jednocześnie silny paluszek wślizgiwał się do mojego wnętrza. Już po niedługim czasie odnalazł ten najczulszy z punkcików, którego delikatne uciskanie i kolisty masaż doprowadzały mnie do szaleństwa. Był tak precyzyjny, łagodny i opanowany, a każdy jego podniecony oddech muskał moją szyję, niczym seksowna mgiełka drogocennych perfum.
„Wspinaj się do góry, moja Księżniczko… Ku tym chmurkom, ku słoneczku… Jesteś taka doskonała.”
Krzyknęłam, a moje ciało wygięło się w seksowny łuk. Przytrzymywał mnie mocno rękami, nie pozwalając mi się wyrwać się się z jego silnych objęć, a potem zaczął pieścić jeszcze intensywniej i dogłębnej. Dochodziłam raz za razem, nie pamiętam ilekroć. Jak przez mgłę przypominam sobie, jak szeptał wtedy do mojego ucha, że jestem najpiękniejsza… i chce, bym była tylko jego. Że marzy o mnie każdego dnia i każdej nocy. Że zrobi wszystko, by mnie zadowolić…

Nie wiem, co konkretnie czuję do niego, ale jest to silniejsze, nic cokolwiek innego. Fascynuje mnie i podnieca. Wciąż kusi słodkim smakiem zakazanego owocu.

Weronika

tryskawki-smietana

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz