niedziela, 15 lutego 2015

Be my Valentine!

Ach, te walentynki. To zdecydowanie najsłodsze, serduszkowe święto, jakie znam. 14 lutego świat wydaje się być zupełnie inny – znacznie weselszy, pełen czułości i miłości. Mojemu wielkiemu entuzjazmowi związanemu ze świętowaniem imienin świętego Walentego sprzyjał fakt, że tego poranka obudził mnie… namiętny pocałunek Wiktora! W czułych objęciach mojego ukochanego, wszystkie poprzednie przygody seksualne jakby natychmiast wyparowały z mojej głowy, uleciały z nastręczających mnie myśli. Tak długo nie czułam jego cudownego zapachu skóry, dotyku muskularnego torsu, gęstych, kruczoczarnych włosów. Elegancki, szarmancki, przystojny… i niewyobrażalnie pociągający. Taki właśnie jest mój Wiktor! Na znajdującej się nieopodal łóżka etażerce zauważyłam olbrzymi bukiet, skomponowany z moich ukochanych białych frezji i pudrowych róż. Obok spoczywało eleganckie opakowanie belgijskich czekoladek i doskonałej klasy różowe wino musujące. O śniadanie również nie musiałam się martwić. W jadalni na dole czekał na mnie iście królewski posiłek – świeżo przyrządzona sałatka z owocami morza, doskonałe ostrygi, znane ze swoich właściwości afrodyzjakalnych, czekoladowo-miętowy deser lodowy i mnóstwo owoców egzotycznych. Nikt inny, tak jak on, nie rozumie esencji kobiecych potrzeb. Jakie to szczęście, że mam go przy sobie…
Przez resztę dnia zastanawiałam się, w jaki sposób wynagrodzić mojemu ukochanemu tak wspaniały, walentynkowy poranek i doszłam do wniosku, że najlepszym pomysłem będzie… wspaniała, walentynkowa noc! Do tego przedsięwzięcia należało także poczynić stosowne przygotowania. W tym celu całe popołudnie spędziłam na przeczesywaniu odpowiednich sklepów, aż wreszcie znalazłam to, czego tak zawzięcie szukałam – seksowny kostium pokojówki. Kiedyś mimochodem szepnął mi w trakcie miłosnych uniesień, że czasem wyobraża mnie sobie w tej kreacji, a to bardzo mocno go podnieca. Dlaczego więc nie sprawić Wiktorowi tej przyjemności? Nie widziałam ku temu istotnych przeciwwskazań, natomiast zalet płynących dla obu ze stron uczestniczących w zabawie było wiele…
Wieczorem, niczego nie świadomy Wiktor, po relaksującej kąpieli z hydromasażem, wpatrywał się leniwie w w migoczący ekran telewizora. Odziany jedynie w męski szlafrok, pochłaniał jakiś wybitnie interesujący film sensacyjny. W tym czasie ja przygotowywałam smakowitą kolację… ze mną w roli głównej. Odświeżona, pachnąca masłem kokosowym i ulubionymi perfumami, założyłam na siebie króciutką, czarną, kloszowaną spódniczkę, z białym fartuszkiem i różowymi kokardkami. Moje krągłe i spragnione męskiego dotyku piersi zakryłam obcisłym, równie krótkim topem, z ozdobnymi, bufiastymi rękawkami. Całość kompozycji dopełniły wysokie, czarne, lakierowane szpilki oraz siateczkowe pończoszki, zwieńczone falbankami i kokardkami. Ostatecznie mój widok w lustrze oszałamiał, zaskakiwał, kusił, nęcił, zniewalał… Była to jedna z tych sytuacji, gdzie własne odbicie przyprawiało mnie o dreszcze podniecenia. Już nie mogłam doczekać się miny Wiktora! Po cichutku zeszłam po schodach, unikając zbyt głośnego postukiwania obcasami i z precyzją wieloletniego włamywacza wślizgnęłam się do salonu. O swoim przybyciu powiadomiłam mojego mężczyznę, gładząc jego obnażony tors przy pomocy kolorowej, puszystej szczotki do zbierania kurzu. Nie zerwał się na równe nogi, tak więc na pewno spodziewał się jakiejś szalonej inwencji z mojej strony.
„Co Ty kombinujesz, Mała?” – zaśmiał się nie odwracając głowy. „Podejdź do mnie, Skarbie”.
I wtedy ruszyłam do akcji. Pewnym krokiem wtargnęłam w pole widzenia Wiktora, wykonując przy tym kuszące, pełne udawanej niewinności ruchy. Z gracją pochylałam się ku przodowi, poprawiając swoje ozdobne pończoszki, a jednocześnie nęcąc mojego lubego tak doskonale bezpośrednim widokiem moich wilgotnych skarbów. Wrażenie, które na nim wywarłam, było wprost proporcjonalne do liczby centymetrów, na które uniosła się w górę dolna cześć jego szlafroka… Innymi słowy, było ogromne! Choć zazwyczaj to on przejmuje inicjatywę, dziś marzył tylko o tym, by nie poprzestawać na samym widoku mojej osoby… to wyczytałam z jego szeroko otwartych oczu. Pozwoliłam sobie na nieco śmiałości i końcówką szczoteczki uwolniłam jego nabrzmiałą męskość, doskonale skrytą pod taflą czerwonej satyny. Nabrałam ochoty na więcej. Przesunęłam opuszkami po jego napiętym podbrzuszu, aby dać mu do zrozumienia, że tej nocy to ja przejmuję dowodzenie. Oczywiście, był idealnie posłuszny… zwłaszcza, gdy jego męskość tak głęboko wślizgiwała się w moje gardło. Rozkosznie mruczał, niczym dziki kot wylegujący się na rozgrzanej słońcem sawannie. Pragnąc podkręcić tempo naszego spotkania, sprawnym ruchem dosiadłam go w pozycji na jeźdźca, podczas gdy on tylko ujął moje pośladki w dłonie i przycisnął do swoich bioder, pragnąc dotrzeć jeszcze bardziej w głąb mojego rozpalonego ciała. Och, chyba moja ciasna szczelinka zapomniała już, jak to jest zapraszać do swojego wnętrza takiego olbrzyma! Albo to tropikalne tajlandzkie powietrze zadziałało na niego niczym niebieskie pigułki… Oboje byliśmy wniebowzięci tym stanem, bowiem tak długo czekaliśmy na siebie. Z każdą sekundą unosiłam się i opadałam coraz szybciej i coraz mocniej. Orgazmiczny strumień już przepływał przez moje ciało, pragnąc wytrysnąć rozkosznym źródłem w mojej duszy. Wreszcie Wiktor przebudził się ze swojego transu. Posyłając mi maniakalne spojrzenie seksoholika przewrócił mnie na podłogę, by ponownie wczuć się w rolę agresywnego dominatora. Wprost uwielbia, gdy pozwalam mu w tak przedmiotowy sposób obchodzić się z moim ciałem i traktować mnie jak niedoświadczoną w branży panienkę lekkich obyczajów, która właśnie oddaje się pod seksualną protekcję swojego sponsora. Wystarczyło szepnąć w jego stronę kilka sprośnych słówek, aby wreszcie eksplodował w moim łonie, wypełniając mnie swoim obfitym nektarem rozkoszy. Opadając bezsilnie obok mojego ramiona zdołał tylko szepnąć: „Kocham Cię…” Chociaż regularnego oddechu nie odzyskał jeszcze przez długi, długi czas…
Weronika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz